Witam kochani ; **
Chcę podziękować za zdjecię tej wspaniałej parze , więcej takich uroczych zdjęć możecie szukać tu
Zapraszam do czytania najpierw opowiadania a później postaram sie wstawić jeszcze 1 lub 2 notki z opisami ; )
Zachecam do komentowania i kilkania fajne , także byłabym wdzięczna za to byście mówili swoim znajomym o moim fbl może akurat kogoś zachęce ; **
To się zaczęło 3 lata temu . Mój brat zaczą mi opowiadać o swoim koledze. Mówił , że świetnie byśmy do siebie pasowali . Zaczynały mnie te jego sugestie denerwować , ale z czasem sama zaczęłam o Niego wypytywać.
Zaczą mnie intrygować.
Niestety , nigdy nie miałam odwagi aby do niego napisać . Aż w końcu nadszedł ten dzień ...
Pomyślałam , a co mi tam . Raz się żyje ! Napisałam . Że niby przez pomyłkę , pomyliłam numery , nie chciałam , przepraszam , mam nadzieję , że nie przeszkodziłam itd. A On ... Zaproponowal mi spotkanie ni z gruszki, ni z pietruszki .
Byłam wniebowzięta !
Ale i przerażona. Nie chciałam tego zepsuć , w końcu to kolega brata , a jeśli coś zrobię nie tak , nie wyjdzie ?
Zaczęłam zadawać sobie prze różne pytania .
Nie chciałam , aby popsuły się relacje między nim a moim bratem . W końcu się zgodziłam . Mieliśmy się spotkać wieczorem . Przygotowałam się , ładnie ubrałam , umalowałam ... Pół godziny przed spotkaniem, a 10 minut przed moim wyjściem, napisał , że dziś nie da rady się spotkać ze mną .
Zrozumiałam , pracował , studiował , mógł być zmęczony . Potem przez parę dni czekałam na jego smsa . Bezskutecznie .
Chociaż, że ja napisałam do Niego ze 2 smsy, jak tam, jak się czuje, itd. Nic z tego. Zrobiło mi się przykro. Kolejnego dnia zauważyłam na fb, że wybiera się na imprezę. Coś we mnie pękło. Napisałam do Niego, że jest tchórzem, że nie umie niczego skończyć i gdyby od razu powiedział NIE, to zrozumiałabym. Nawet na to nie odpisał. Dałam sobie już wtedy z Nim spokój.
Po jakimś miesiącu, nawet nie, zaczęły mnie gryźć wyrzuty sumienia, dlaczego ja tak mu to wygarnęłam... Przecież niczego nie oczekiwaliśmy po tej znajomości, niczego sobie nie obiecywaliśmy. Jaka ja byłam w tym momencie głupia... Wysłałam mu smsa z przeprosinami. O dziwo, odpisał. Chciał się spotkać, spróbować jeszcze raz. Nie wiedziałam co zrobić. Zgodziłam się. Nie wiem dlaczego... To był błąd przez który cierpiałam 2 miesiące i nadal próbuję moje serce przywrócić do pierwotnego stanu.
Spotkaliśmy się. 29 wrzesień 2012r. To był najcudowniejszy wieczór w moim życiu! Brat miał rację, byliśmy do siebie bardzo podobni. Pierwszy raz coś takiego czułam. Moje serce wtedy oszalało z miłości do Niego. Czułam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Siedzieliśmy na ławce w parku, przytuleni, zakochani... To był mój pierwszy pocałunek. Jego usta, zapach, dotyk, oczy, uśmiech... Wszystko w Nim było idealne! Byłam na prawdę szczęśliwa... Dużo mi o sobie opowiadał. Opowiadał o tym jak narzeczona Go zdradziła przed samym ślubem, jaki był nieszczęśliwy, jak przez to przeszedł... Myślę, że mało komu o tym mówił. Doceniłam tą Jego szczerość. Było mi Go strasznie żal. Tego nawet największemu wrogowi bym nie życzyła... Potem przyszedł czas pożegnania. Było ciężko. Ale czułam, że On jest mój i tylko mój!
Następny dzień był równie cudowny, do czasu... Wieczorem napisał, że nie jest gotowy na związek, że nie chce mnie skrzywdzić... Wiedziałam, że chce w przyszłym roku wyjechać najprawdopodobniej na stałe do Niemiec. Odrzucałam od siebie jednak te myśli, że mogę Go stracić. Po długim przekonywaniu Go, powiedział, że to przemyśli i żebym Mu dała czas. Zgodziłam się. Te 5 dni były najdłuższymi i najgorszymi dniami w moim życiu. Czekałam na Jego odpowiedź jak na zbawienie. Nie mogłam jeść, spać, ciągle o Nim myślałam. Zaczynałam wtedy 2-gi rok studiów. Było mi ciężko rozdzielić się na dwie części. Ledwo dałam radę. W końcu, po tych 5 dniach odpisał. Zgodził się spróbować. Myślałam, że zacznę latać ze szczęścia! Już nie mogłam się doczekać naszego kolejnego spotkania. Był wtedy w Niemczech, obiecał, że jak wróci to się spotkamy. Czekałam... Znowu...
W końcu wrócił, zaproponował spotkanie. I zdarzyło się coś czego się nie spodziewałam po Nim. Dał mi do zrozumienia, że liczy na coś więcej. Czyli pisząc wprost- na seks. Odjęło mi mowę. Nie spodziewałam się, że coś takiego nas rozdzieli. Nie zgodziłam się na to. Wiedział, że mam zasady, których się trzymam. Nie chcę popełnić błędu, którego mogę żałować do końca życia. Myślałam, że zrozumie. Myliłam się. Długo ze sobą pisaliśmy, ani On a ni ja nie chcieliśmy z tego powodu się rozstawać. Niestety to było silniejsze. Skończyło się to co myślałam, że będzie trwać wiecznie. Miałam nadzieję do samego końca. Mówi się, że nadzieja matką głupich, ale umiera ostatnia. No i umarła... To był najgorszy okres w moim życiu. Długo nie mogłam się pozbierać po tym. A też nie mogłam z nikim pogadać na ten temat... Dusiłam to w sobie. Źle się czułam, schudłam, zmizerniałam...Mama coś podejrzewała, ale ja unikałam tego tematu. Nie chciałam do niego wracać. Potem rodzina wyjechała na Dzień Zmarłych do rodziny. Ja zostałam w domu sama. 1 listopada- punkt kulminacyjny. Przepłakałam cały dzień. W tym dniu czułam się strasznie źle. W tv leciały same smutne filmy, brało mnie przeziębienie, nawał na uczelni, fałszywi ludzie na mojej drodze, rodzina daleko, w domu sama jak palec... I On, wspomnienia, niespełnione marzenia... Ryczałam jak bóbr... To, że sąsiedzi mnie nie słyszeli to chyba cud... Jedno jest pewne- to było mi potrzebne. Następnego dnia czułam się o niebo lepiej! Zaczynałam powoli
zapominać...
Cd. w kolej notce ; *