FANPAGE [email protected]
Może jakieś pytania klik :)
˙˙stał na drugim końcu korytarza, szybko zbiegłam ze schodów. powiedział coś do swoich kumpli po czym skierował się na salę w której lada chwila miała rozpocząć się akademia. krzyknęłam Jego imię na co mimowolnie się odwrócił. złapałam oddech. - chwila, czekaj. - wybełkotałam. uśmiechnął się w końcu rzucając krótkie 'no co tam?'. zgarnęłam włosy z twarzy. - ostatni dzień, co? słuchaj, nie wyszło Nam, no. nie spróbowaliśmy, nie skorzystaliśmy na dobrą sprawę z szansy jaką dał nam los. trudno, żyje się dalej, nie? - wyrzuciłam z siebie z półuśmiechem. - ale kumple, do ostatnich dni. - dokończyłam, kiedy nie odpowiadał dłuższą chwilę. przytulił mnie do siebie powoli. - najlepsi kumple. - szepnął mi do ucha po czym wypuścił z uścisku i złapał panią, żeby dopracować szczegóły kwestii, jaką miał wygłaszać. a ja zostałam tam analizując to, czego przed chwilą doznałam odruchowo przytykając ucho na wysokości Jego serca. nie biło naturalnie. kumple, ta. jeszcze kumple, jeszcze.
miłość skopała ci tyłek??złudzenie..., teraz biegnij! biegnij przez życie ! Szanuj to, co prawdziwe, czyli przyjaźń! Niech muzyka daje ci energię , marzenia motywują, nadzieja podtrzymuje na duchu, przyjaciele podnoszą po upadku, ból niech nie pozwala stanąć,a wspomnienia ... niech kolorują szary obraz rzeczywistości...
Właśnie teraz mam ochotę rozpuścić włosy, być potargana, mieć czarny, mocny makijaż i czarną sukienkę. Chcę mieć promile we krwi i fajkę w dłoni. Chcę czuć wszędzie dym papierosów, a może i nie tylko. Chcę tańczyć całą noc i mieć gdzieś, co pomyślą sobie inni.
pamiętam. drżące dłonie, powiększone źrenice, jedynki w szkole, łzy mamy, gdy przed szóstą mijałam się z nią na schodach, puste butelki po gorzkich napojach, jakieś małe przezroczyste woreczki, czerwone marlboro, parę blizn które mam do teraz, naszą przyjaźń i pewnego blondyna, co nadal mąci mi w życiu.
nawet w obliczu śmierci mnie nie zostawił. tak jak dawniej obiecywał. byliśmy sami w płomieniach. wystraszona, ze łzami w oczach usiadłam na ziemi czekając na koniec. on zachował zimną krew. nie wybiegł z płonącego domu, ratując się. zwinnymi ruchami przemieszczał się pomiędzy ogniem. dobył do mnie, wziął na ręce i wyniósł. po drodze uspakajał, mówiąc, że wszystko będzie dobrze, że jest przy mnie. wierzyłam mu, a on robił wszystko, żeby mnie nie zawieść. już bezpieczna, zaczęłam majaczyć. o moim łańcuszku, który był w komodzie. łańcuszku, który miał dla mnie przeogromne znaczenie. - na prawdę Ci jest potrzebny? - jęknął. pokiwałam potwierdzająco głową nie zdając sobie sprawy z tego, co robię. po chwili widziałam tylko zamazany obraz tego jak On coraz bardziej się ode mnie oddala. idzie w stronę płonącego domu. do końca nie wiem co potem się ze mną działo. straciłam kontakt z rzeczywistością. jedno jest pewne. ani łańcuszka, ani Jego, więcej nie zobaczyłam.
patrząc na to obiektywnie dopełnialiśmy się. Ty miałeś cudowny wygląd, ja rozsądny charakter. razem tworzyliśmy nawet zgraną parę. do czasu. no jasne. znudziło Ci się.
od tamtego feralnego popołudnia kiedy mnie rzuciłeś odbieram wrażenie, że nie mam czym oddychać. tak jakby tlen nie był przeznaczony dla mnie. robię wdechy. często. raz głębsze, raz płytsze. i nic. nadal brakuje mi czegoś w płucach. wiesz może co mi jest?
a ja wierzę w przyjaźń damsko-męską. w końcu jest wiele par. rozumieją się bez słów. są przy sobie kiedy tego potrzebują. czyż to nie są warunki przyjaźni? każdy związek, każda miłość powinna opierać się na właśnie na tym. na przyjaźni. mając swoją drugą połówkę, powinniśmy posiadać przyjaciela. jednakże, istnieją też te sztuczne związki. udawane. kiedy jest się ze sobą tylko po to, żeby być. dla szpanu przed znajomymi. związki bezsensowne. bez krzty większego uczucia, wzajemnego szacunku i pożądania. dokładnie takie, jak nasz. no może.. podobne. my siebie pragnęliśmy.
byłeś moją inspiracją. na picie, palenie, nocne melanże, pyskowanie nauczycielom, wagary. nie sądzisz, że to dość niepoprawna inspiracja? może i by mi to nie przeszkadzało. tylko wiesz, przez Ciebie nie byłam sobą. udawałam kogoś kim nie jesteś. więc grzecznie Cię proszę, kotku. wypierdalaj. raz na zawsze zniknij i nie psuj mi tego co zdążyłam naprawić po Twoim odejściu. nie wracaj. już wystarczy.
każdego zmierzchu kładąc się pod kołdrą zaczynam drżeć z zimna. zastanawiam się czy jeszcze kiedykolwiek mnie przytulisz i ogrzejesz zmarznięte stopy. tęsknię za tym. za tym, i za wieloma innymi rzeczami. modlę się o to by było dane mi to wszystko przeżyć jeszcze raz. wróć. wróć bez względu na wszystko. na to co mówią Twoi koledzy, na to jak przeciwni Nam są rodzice, na to jak narzekają nauczyciele. bądźmy znów tak beztrosko szczęśliwi. proszę
Jestem cholerną szczęściarą, mając przy sobie największego szczęściarza, który jest tym szczęściarzem podobno z mojego powodu : )
A gdy na Jego ustach pojawiał się uśmiech, skłonna byłam do wszystkiego, by tylko nie zszedł on z tej nieziemskiej twarzy.
Żadna miara czasu spędzona z Tobą nie będzie wystarczająco długa, ale zacznijmy od wieczności.
Lubię kiedy nazywa mnie swoją, bo to fakt, jestem Jego.
On jest inny, on jest niesamowity, on jest moj . : *
Twoja miłość trzyma mnie przy życiu