Uśmiechasz się, kiedy cię całuję
cz. 43
-Stres minął?- szepcze mi do ucha, kiedy stoimy i przyglądamy się jak nasza rodzina i znajomi się bawią. Ze względu na mój stan nie mogę za bardzo szaleć, ale Karol dotrzymuje mi non stop towarzystwa. Już po ceremonii i części oficjalnej. Najgorsze za nami, obyło się bez mdłości i zawrotów głowy, które w ostatnim czasie doskwierają mi dość mocno. Ze skromnego przyjęcia jakie planowaliśmy wyszło dość spore wesele, nawet mamy zespół, za namową rodziców oczywiście. Jestem zadowolona, że jednak zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie tego dnia.
-Teraz już tak- odszeptuję, jakby nikt nie miał usłyszeć naszej rozmowy. Mimo krótkiego czasu jaki mieliśmy na zorganizowanie wszystkiego wyszło nam to całkiem ładnie. Aura na dworze iście zimowa, granatowy kolor przewodni dobrze wpasował się w całość. Ogarniam wzrokiem karczmę, w której jesteśmy. Cała drewniana, z pięknie udekorowanymi stołami, jest tak jak chciałam- rustykalnie i po mojemu.
-To dobrze, żono- gładzi mnie po już zaokrąglonym brzuchu. Przez te dwa miesiące wszystko się ułożyło, Karol przestał pić, ja nadal pracuję w redakcji, Witek dostał wyrok. Cieszę się na widok dobrze bawiących się gości.
-Pięknie wyglądacie, gołąbeczki- to Paulina. Faktycznie, nie mogę zaprzeczyć. Wiele wysiłku włożyłam w poszukiwanie sukni ślubnej, w końcu znalazłam, zwiewną, z koronkową górą, odciętą pod biustem. Z garniturem dla Karola było mniej zachodu, bo on w każdym wygląda jak grecki bóg. Padło na granat, z brązowymi dodatkami. Uśmiecham się serdecznie do przyjaciółki- chyba będę musiała w końcu cię zaakceptować- kieruje do Karola, a ja mimowolnie przewracam oczami. Ta jak zwykle swoje, choć raz mogłaby odpuścić. Do tej pory nie odkryłam czemu ta dwójka tak się nie lubi.
-Chyba nie masz wyjścia. Też będę musiał odpuścić- odpowiada- w sumie to fajna jesteś, jak tyle nie gadasz- dodaje po chwili.
-No widzisz, Daga? I jak ja mam być dla niego miła, starałam się!- nie mam siły już do nich, za każdym razem kiedy się widzą zachowują się jak dzieci, dogryzając i skacząc sobie nawzajem do gardeł.
-Zgoda?- Karol wyciąga w jej stronę rękę.
-Zgoda- odwzajemnia gest z uśmiechem na ustach. Szczerze mówiąc nie wierzę do końca w to pojednanie, ale niech im jest.
-Będę cię żono musiał przeprosić, ale idę zatańczyć z naszą świadkową.
-Nie ma sprawy mężu- uśmiecham się i całuję go w usta. Obserwuję jak bawią się na parkiecie i napawam się tym widokiem, bo znając ich jutro wróci stan normalny.
O północy wszyscy zbieramy się na placu przed karczmą. W końcu mamy Sylwestra, dostaliśmy zgodę od straży pożarnej na pokaz pirotechniczny, to kolejne marzenie, które udało mi się wpleść podczas przygotowań. Wszyscy ze wszystkimi stukają się lampkami szampana, składając sobie noworoczne życzenia.
-Samego szczęścia w Nowym Roku- szepczę Karolowi w usta pomiędzy pocałunkami.
-Z wami nie może być inaczej- całuje mnie czule i łaskota po brzuchu, ostatnio to jego najulubieńsza forma wyrażania uczuć.
A.
Została jedna część :D ale słabo z Waszą aktywnością :( miło by było poznać Wasze zdanie :*