Uśmiechasz się, kiedy cię całuję.
cz. 15
-Daga, zaraz lądujemy- otwieram niechętnie jedno oko. Podróż zmęczyła mnie bardziej niż myślałam- no dalej śpiąca królewno- Karol nie daje za wygraną.
-Już, już- prostuję się na siedzeniu.
-Słodko wyglądasz- mruczy mi do ucha.
-Pff, nie podlizuj się. Nie wybaczam nikomu kto mnie obudzi- rozpieszcza mnie swoimi słowami, ale ja nie mogę mu tak szybko dać do zrozumienia, że wymiękłam. Niech się jeszcze postara.
Samolot podchodzi do lądowania, nigdy nie lubiłam tego momentu. Zawsze, kiedy latałam z rodzicami budzili mnie dopiero po wszystkim. Odruchowo łapię Karola za rękę. Patrzy na mnie zdziwiony, uśmiecha się pod nosem i gładzi kciukiem po moich knykciach. Po odebraniu bagaży okazuje się, że fotograf i dziennikarz jadą innym busem niż my, nie zwracam na to szczególnej uwagi dlatego, że jestem zaspana. A czeka nas kolejne czterdzieści minut jazdy do hotelu.
-Mam oczywiście rozumieć, że zarezerwowałeś dla nas osobne pokoje?- pytam kiedy już siedzimy w autokarze. Karol przygryza wargę, to znaczy, że nie- będą chociaż dwa osobne łóżka?- kręci głową na jego ustach błąka się nieśmiały uśmiech.
-Będzie jedno łóżko, a pod nami woda, więc daleko mi nie uciekniesz- na twarzy ma wymalowaną satysfakcję- zarezerwowałem domek na wodzie, tak jak marzyłaś.
Nie odzywam się do niego do końca podróży, on podejmuje próby nawiązania kontaktu. Nieskuteczne jednak, gdyż w uszy wetknęłam słuchawki i jedyne co słyszę to muzyka. Niepotrzebnie wspominałam o tych cholernych domkach na wodzie. Powinnam być zadowolona, a mam ochotę się popłakać. Najbardziej w świecie nienawidzę, kiedy ktoś podejmuje decyzję dotyczącą mnie, nie uzgadniając nic ze mną. Kiedy jesteśmy już na miejscu zapiera mi dech w piersiach. W rzeczywistości wszystko wygląda jeszcze piękniej niż na zdjęciach. Stoję przez chwilę i napawam się widokiem, a złość na Karola przechodzi mi w okamgnieniu, co nie zmienia faktu, że mógł mnie poinformować wcześniej. Wchodzimy do naszego domku. Jest uroczy, na samym środku umieszczone jest ogromne łoże małżeńskie, obok niego stoi mała kanapa i stolik do herbaty. W domku znajduje się również łazienka z prysznicem. Na prywatnym tarasie, jaki posiada każdy z domków znajduję dwa leżaki i jacuzzi. Jestem w raju. Przysiadam na leżaku i chowam twarz w dłonie. Za dużo jak dla mnie. Emocję biorą górę. Karol natychmiast siada za mną i bierze mnie w ramiona. Obcałowuje moje włosy, ale nic nie mówi. Jest mi tak bardzo dobrze. Naprawdę nie sądziłam, że kiedykolwiek znajdę się na Malediwach, a w dodatku w towarzystwie mężczyzny, któremu na mnie zależy.
-Jest pięknie. Dziękuję- szepczę.
-Nie ma za co, będę cię zabierał na takie wakacje co rok, jeśli tylko zgodzisz się być moja.
-Nie wiem czy budżet redakcji to wytrzyma- chichotam, czuję się zrelaksowana w jego objęciach. Lekki szum wody działa na mnie kojąco i mimo długiej podróży, zmiany strefy czasowej wcale już nie czuję zmęczenia.
-Kto powiedział, że to za redakcyjne pieniądze- odwracam się gwałtownie w jego stronę, o mało nie spadając z leżaka.
-Nikt nie powiedział też, że nie?- zaraz, zaraz, czy on właśnie usiłuje mi powiedzieć, że on zafundował mi całą tę podróż?!
-Gdybym ci powiedział wcześniej w życiu nie zgodziłabyś się ze mną tu przylecieć. Może powinienem, ale tak bardzo chciałem spędzić z tobą czas.. a przecież nie możesz myśleć, że to na koszt wydawnictwa- mówi zrezygnowany.
-Jesteś zdrowo popieprzony- syczę- oddam ci wszystko, co do grosza, po powrocie i nie chcę słyszeć ani słowa sprzeciwu.
-Okej, pogadamy o tym w Polsce. Teraz cieszmy się sobą- kapituluje szybko. Ma racje, ja też nie chciałabym niszczyć całego pobytu kłótniami.
A.