Jeśli chodzi o opowiadanie dzisiaj wieczorem pojawi się kolejna część :)
raz - tyle razy odwracam się za siebie
Jest czas żałoby za miłością... i czas weselenia się, który kiedyś nastąpi w nowym rozdziale z innym ciągiem dalszym.
Życie samotnika nie ma sensu. Dlatego każdy człowiek, którego spotykamy jest już dawno wpisany w nasze życie. Wszystko ma sens i jest powiązane z przyszłością. Ból uczy, samotność uodparnia, by później, zupełnie nieświadomie na naszej drodze pojawił się Anioł. Anioł, który otworzy zupełnie nowy rozdział. Który wskaże cel naszej egzystencji. Na to warto czekać całe życie, choćby miało to nastąpić tuż przed końcem.
Szłam wiec do niego, lekko kołysząc biodrami, czułam, jak włosy związane w niedbały kucyk dotykały mojego karku. Szłam tak, żeby mężczyźni mogli myśleć: Ciekawe, jak ona je ostrygi? Jak całuje? Jaka jest w dotyku? Jak kocha? Jaką książkę ma przy łóżku? Choć wolałabym, żeby im się wydawało, że ziemia się kołysała, a nie moje biodra... Wiedziałam, że niektórzy mieliby ochotę mnie przytulić, inni dać klapsa, a jeszcze inni położyć dłoń na moich biodrach i tam ją zatrzymać. O takiej jak ja jedni myśleli: Ale wyniosła. A inni: Jaka on niedostępna. Byłam taka. Tylko na pozór. Bo byłam też łagodna i delikatna. Bezbronna i słaba. Ale mężczyzn to nie interesowało. Widzieli we mnie tylko to, co pragnęli widzieć. Nie chcieli o mnie nic wiedzieć. Wystarczył im delikatny ruch moich bioder, połysk włosów, odważny wzrok.
Kiedyś to sms od Ciebie z rana dawał mi siłę na resztę dnia, dziś wystarczy mi poranna kawa ;>
Może już dzisiaj spotkałeś człowieka, z którym spędzisz resztę życia w przytulnym domku z gromadką uroczych dzieci. Może rok temu spotkałeś osobę, która wydawała Ci się być przyjacielem, a potem bez skrupułów zostawiła Cię samego z dnia na dzień. Niektóre zdarzenia i osoby nas zainspirują, zaciekawią, a inne zgorszą i sprawią, że już nigdy nie będziemy tacy sami. Jedno jest pewne, nigdy nie należy tego żałować, bo każda osoba wnosi coś unikalnego i niepowtarzalnego do naszego życia.
Gdybyś upuścił szklankę na asfalt, rozbiłaby się ona na kawałki. Jedne byłyby większe. Drugie mniejsze. Gdybyś nawet je pozbierał... I tak nie udałoby Ci się odtworzyć stanu poprzedniego ów szklanki. Tak właśnie jest z moim sercem. To taka szklanka rozbita o asfalt, która musi zmagać się z codziennością. Nie wrócę do stanu poprzedniego. Zawsze będzie jakieś "przed", do którego do cholery i tak nie da się wrócić. Ale istnieje gdzieś jakieś "po", gdzie człowiek zaczyna nowy rozdział.
I ta świadomość, że to już nie moje życie tylko nasze daje mi siłę i poczucie bezpieczeństwa.
obiecaj mi, że nikt ani nic nie będzie w stanie nas rozdzielić, dobrze? obiecaj, że wspólnie damy radę i że już nigdy nie pozwolisz mi uronić choćby jednej łzy. obiecaj, że nasza miłość jest silniejsza od wszelkich przeciwności, że jest trwała i nierozerwalna. obiecaj, że ufasz moim słowom, że ufasz mnie, że nikt nie jest w stanie sprawić, że zwątpisz w moją osobę. obiecaj, ze zawsze będziesz widział we mnie dziewczynę, którą kochasz, że zawsze mój uśmiech będzie powodował Twój. obiecaj, że nie odejdziesz z dnia na dzień, że nie zostawisz mnie. obiecaj, że my to coś na zawsze, coś co będzie trwać i trwać. obiecaj, że damy radę. obiecaj, bo zaczynam wątpić, bo zaczynam się bać, bo zaczynam wariować. zbyt mocno pokochałam, by móc to stracić.
"Chcę, aby twój świat zaczynał i kończył się na mnie"
Wczoraj uświadomiłam sobie, że coraz częściej się uśmiecham. Już nie siedzę z paczką chusteczek i nie płaczę z Twojego powodu. Wiesz.. chyba przyzwyczaiłam się do tego stanu, że naprawdę odszedłeś ode mnie.. chociaż od tego zdarzenia minęło 9 miesięcy, to dopiero teraz to zrozumiałam. Już tego nie żałuję. Jestem po prostu szczęśliwa, że mogłam Cię poznać, przytulić, pocałować. Stojąc obok Ciebie byłam szczęśliwa, teraz też tak jest, ale już bez Twojej osoby. Teraz mogłabym stanąć naprzeciwko Ciebie, wpatrywać się w Twoje oczy i powiedzieć śmiało "życzę Ci szczęścia z Anią", uśmiechnąć się, pójść dalej i rozpocząć nowy rozdział życia. Z nowymi ludźmi, nowymi przygodami, nowymi miłościami..
- jesteś cała przemoknięta! - krzyknął, widząc ją w progu mieszkania. - rozbieraj się, natychmiast! - nie tak szybko, kochanie. - powiedziała, drwiąco. - zrzucaj to mokre ubranie, ja nie żartuję. przecież się przeziębisz. - powiedział z troską w oczach. rozebrała się do naga, a później niechlujnie zarzuciła na siebie, za duży sweter. - wyglądam jak własna babcia, powiedziała, siadając w fotelu. - lubię dojrzałe kobiety. - zażartował, podając jej ręcznik. wycierała swoje miedziane włosy. klęknął przed nią. - co Ty wyprawiasz? - zapytała. masz takie zmarznięte stopy. chcesz zachorować? - spytał, ubierając na jej nogi wielkie, pluszowe kapcie. - nienawidzę kiedy się tak obsesyjnie o mnie troszczysz. zdenerwowany, podniósł ją, przerzucił sobie przez ramię i wystawił za drzwi. - co Ty wyprawiasz?! - spytała. - musisz się rozchorować. - że co?! - dopiero, gdy będziesz chora, a ja będę mógł siedzieć przy Tobie przez 24/h podając Ci syrop, zobaczysz co to troska. - oszalałeś? - nie. zwyczajnie lubię Cię irytować, kochanie.
Zakończyłam pewien etap i jak na razie nie mam widoków na kolejny. Pragnę zacząć pisać nowy rozdział, ale jak na złość brakuje mi słów. Tkwię w bliżej nieokreślonym miejscu, mniej więcej tam, gdzie kartkę przewraca się na drugą stronę...
"Miłość siostrzana ze wszystkich uczuć jest najbardziej abstrakcyjna. Matka natura nie domaga się od niej owocu miłości."