mail: [email protected]
Z racji tego, że była niedziela, po krótkiej toalecie wyszłam z mieszkania i udałam się do pobliskiej kawiarni, ot taki nasz mały rytuał z Dagmarą. Niedzielna kawa w swoim towarzystwie. Nawet kiedy byłam u rodziców przemierzałam całe miasto, żeby trdycji stała się zadość. Opwoiedziałam jej wszystko, z mniejszymi lub większymi szczegółami. NIe mogła wyjśc spod wrażenia. Dostałam też małą przyganę, za to, że przez ten wybryk mogłam się narazić na utratę pracy. Koniec końców obiecała, że weźmie za mnie zastępstwa w zbliżającym się tygodniu. Po powrocie do domu sprawdziłam telefon, przywitał mnie stosem wiadomości i kilkonastoma połączeniami. Ostatnie z przed chwili. Przeczytałam wszystkie SMSy, oglnie rzecz biorąc sterta przeprosin, wyjaśnień i próśb o odebranie i rozmowę. Olałam wszystkie, bo jaką miałam pewność, że to Weronika kłamie, a nie on.
Resztę dnia spędziłam przed telewizorem, karmiąc swój mózg jakimś śmieciami podawanymi przez celebrytów.
W poniedziałek, z samego rana zadzwoniłam do kierownika wydziału z prośbą o urlop na życzenie, usprawiedliwiając się chorobą. Mimo zdziwienia, bo nigdy wcześniej mi się to nie zdażało, zgodził się, a ja obiecałam, że w najbliższym czasie dostarczę zwolnienie lekarskie.
W środę nie mogłam się na niczym skupić, cała w emocjach czekałam do godziny dwudziestej. Dagmara obiecała mi, że po zajęciach z moją grupą zadzwoni i opowie o ich przebiegu. Rozległ się głos dzwonka, odebrałam po pierwszym sygnale.
- Opowiadaj!- prawie krzyknęłam do słuchawki, nawet się nie witając.
- Też się cieszę, że cię słyszę- zaśmiała się, wydłużając czas mojego oczekiwania- masz bardzo sympatyczną grupę. Nie było większych problemów z aktywnością, nawet przygotowani byli- ciągnęła- zapowiedziałam im kolokwium, tak jak prosiłaś, i przedstawiłam konspekt wyjazdu.
- A on?!- przerwałam jej
- Ah, Piotrek. Jakby ci to powiedzieć..
cdn.
A.
jak się podoba? :)