mail: [email protected]
Dawno temu obiecana kolejna część opowiadania. Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Ale nam się pogoda popsuła ;c ale to może i lepiej, nie jest mi szkoda, że cały weekend siedzę w książkach. wczoraj uzupełnianie ćwiczeń z biomedyki, a dziś nauka na kolosa z historii wychowania. jest moc.
- Hej mała, już po wszystkim, jak się czujesz?- otwiera oczy i patrzy na mnie przez mgłę, uśmiecha się lekko, ale nic nie mówi- wyglądasz ślicznie jak zwykle, wpadłem na moment bo pewnie zmęczona jesteś. Zaraz pójdę do lekarza to dowiem się może czegoś więcej. Wrócę wieczorem okej?- kiwnęła przytakująco głową i niemalże od razu zasnęła. Biedna. Na pożegnanie chwytam ją za jej bladą rękę, lekko ściska. Tak się cieszę, że już po wszystkim.
- Pani Julita operację zniosła wzorowo- uśmiecha się lekarz- ze śpiączki też wybudziła się ładnie, parametry życiowe w normie, właśnie wysłaliśmy próbkę tkanki do specjalistycznych badań, wyniki powinny być za kilka dni. Jednakże ja jestem dobrej myśli, panu radzę też myśleć pozytywnie.
- Dziękuję doktorze, naprawdę jestem wdzięczny za pomoc.
- Proszę nie dziękować, to moja praca. A teraz niech pan wraca do narzeczonej, potrzebuje wsparcia, to będzie trudny okres dla was obojga. Jutro zajrzy do niej psycholog. Kobiety bardzo przeżywają utratę piersi, a w tak młodym wieku szczególnie. Jeśli pan zechce może się pan także udać na taką rozmowę, jest naprawdę pomocna.
- Myślę, że sobie dam rade bez niej. Najważniejsze, żeby Julicie nic nie groziło, a wszystko inne się ułoży. Dziękuję i do widzenia.
- Musi pan być silny, gdyby jednak się pan zdecydował, wie pan gdzie mnie szukać. Do zobaczenia.
Jest mi słabo i nie mam siły ruszyć nawet palcem. Wiem, że Janek był u mnie na chwilkę i gdzieś wyszedł, nie wraca długo. A jeśli nie wróci? Co wtedy? Może był ze mną do tego czasu, bo tak wypadało, a teraz odejdzie i zostawi mnie samą. Boję się. Z wielkim wysiłkiem podnoszę kołdrę, widzę jedynie bandaże. Więc to nie było złym snem. Rozglądam się po sali, ja leżę obok okna, a w sali stoi jeszcze jedno łóżko, na nim leży starsza pani, przygląda mi się, ale kiedy tylko zauważa, że ja patrzę na nią odwraca wzrok. Spoglądam na drzwi wejściowe, po korytarzu kręcą się ludzie, ale żadnym z nich nie jest Janek. A więc to tak, już pewnie nie przyjdzie. Odwracam głowę w stronę okna, chwilę obserwuję chmury płynące po niebie i zasypiam. Kiedy się budzę nie pamiętam gdzie jestem. Po otwarciu oczu widzę duży bukiet stojący na mojej szafce i Janka siedzącego, w sumie śpiącego na krześle pod ścianą. Głupio się czuję, osądzałam go bezpodstawnie, że nie przyjdzie. Na korytarzu ciemno, w sali pali się jedynie lampka nocna, pewne już późno, a on mimo to jest przy mnie. Boli mnie ręka w której mam wenflon, najchętniej bym go wyciągnęła i poszła do łazienki. Poprawiam się, zaskrzypiało łóżko, oby tylko nie obudziło to Janka. A jednak, zerwał się natychmiastowo.
- Co się dzieje? Iść po lekarza?
- N-nie- mam sucho w ustach, napiła bym się czegoś- podasz mi wody?
Nie wiem czy mogę. Zapytam pielęgniarki.
- Jasiu, i siku..- uśmiecha się i wychodzi szybkim krokiem z sali, za chwilę wchodzi pielęgniarka, w jednej ręce trzyma szklankę z wodą w drugiej basen. Basen, chyba tak się to nazywa. Wygląda na starszą, ale jest bardzo ładna. Wysoka, niezbyt szczupła i ma sympatyczną twarz.
- Ale panienka ma szczęście z tym jej chłopakiem- mówi ciepłym głosem- druga w nocy, a on czuwa nieustannie od wieczora, chyba była dziewiętnasta jak przyszedł. Wybłagał u ordynatora żeby mógł zostać- uśmiecha się i podaje mi łyżeczkę wody, a później pomaga skorzystać z basenu. Kiedy wychodzi za moment wchodzi Janek, przyciąga krzesło bliżej łóżka, siada przy mnie i łapie za rękę. Milczymy. Po słowach pielęgniarki jest mi jeszcze bardziej wstyd, że mogłam pomyśleć, że Janek mnie zostawi.