Ze względu na dzisiejsze Święto postanowiłam, że dodam notkę o tym jak radzić sobie po stracie bliskiej osoby. Wiadomo , że nie jest to łatwe. Pamiętam , że pierwszy raz to wszystko zrozumiałam gdy zmarła moja nauczycielka od matematyki, wcześniej owszem jeździłam na groby bliskich ,ale tak naprawdę zmarli oni przed moimi narodzinami albo w momencie ,że nic nie pamiętam. Jednak śmierć mojej kochanej pani profesor spowodował , że zaczęłam zastanawiać się jak radzić sobie z taką mocą jaką jest śmierć. Nie ma szans , że z nią wygramy. Pamiętam , że idąc na pogrzeb bałam się , pierwszy raz w sumie byłam na takim pogrzebie . Pierwsze dni w szkole były strasznie męczące , każdy czuł zapach , czekał aż nadejdzie ta matematyka jednak nigdy już nie była taka sama. Wtedy zaczęliśmy wspominać panią profesor , każdą lekcję , każdy moment to chyba była jedyna odskocznia od tego wszystkiego . Tylko wspomnieniami można odtworzyć chociaż namiastkę tego co było, dzisiaj można powiedzieć , że minęło tyle czasu a ja idąc na cmentarz nie minę grobu Pani profesor nie potrafiłabym zawsze będzie dla mnie osobą , która dużo mnie nauczyła i to nie chodzi o regułki czy sposób rozwiązania zadań ale pokazała jak można walczyć z wrogiem w jej przypadku był to rak , który niestety wygrał ;c Dla mnie chore jest to , że o bliskich pamiętamy tylko w momentach takich jak dzisiejsze święto, mam tak czasami że przed snem wspominam wszystkich , którzy byli ze mną a nie ma ich . wnieśli do mojego życia sporo, zmienili mnie albo chociaż pozwolili na to , abym była taką osobą jaką jestem teraz. Jestem im za to serdecznie wdzięczna . Pamiętam jak w styczniu 2010 roku rozmawiałam z przyjacielem i zazdrościł mi , że mam jeszcze dwie prababcie i jednego pradziadka byłam wdzięczna Bogu , że pozwolił mi ich poznać bo dziadka to straciłam jak miałam 10 miesięcy wiec jakby nie zdjęcia i nagrania różnego rodzaju to nawet nie wiedziałabym jak wyglądał. Jednak szczęście moje nie trwało długo w marcu wujek zadzwonił do mamy z wiadomością, że pradziadek leży w szpitalu , miałam nadzieje ,ze to jednak nie jest koniec i że będę mogła na kolejne święta pojechać tam i wraz z pradziadkiem przejść się po całej działce i sprawdzić czy wszystko jest ok. Tym razem jednak wyszło inaczej telefon od wujka zmienił wszystko, zostało mi tylko dwie prababcie które z dnia na dzień opadały z sił. Postanowiłam, że będę spędzać z nimi jak najwięcej czasu , żeby potem mieć co wspominać ponieważ tylko wspomnienia powodują , że nawet w ciężkich chwilach może pojawić się uśmiech na moment. Jedna prababcia mieszkała ze mną w domu więc każdego dnia wychodziłam do ogrodu i tam coś gadałyśmy, pamiętam zawsze chodziła z zegarkiem w kieszeni , żeby przypadkiem nie spóźnić się na `modę na sukces ` :D zawsze razem piekłyśmy, gotowałyśmy jednak to wszystko się skończyło ;c w sierpniu zmarła jedna prababcia a we wrześniu druga nie potrafiłam tego pojąć. Łzy , które wtedy wylewałam nie miały końca. Jednak jak mi to wyjaśniła przyjaciółka prababcie czy pradziadek nie chcieli by na pewno żebym tak cierpiała. Często wracam do momentów które już nie wrócą, oglądam zdjęcia czy rozmawiam z mama o tym co było. Wiem , że odejście bliskiej osoby jest ciężkie , trudno nauczyć się żyć bez tak ważnej osoby, bez kogoś kto przez tyle czasu odgrywał taką rolę w naszym życiu. Jednak ani łzy , ani narzekanie niczego nie zmieni. Trzeba zapamiętać te osoby takie jakie były za życia, pełne energii, pomysłów czy planów . Zawsze warto pamiętać o tym co przeżyliśmy z daną osobą i powracać z uśmiechem do każdej chwili bo naprawdę nic innego nie jesteśmy w stanie zrobić . Pozdrawiam .