Hah ! Dziś was zaskoczę. Mimo, że obrazek niepoważny i nie mojego autorstwa, nad czym ubolewam, ale przyznaję że to nie moje, to temat całkiem poważny.
Tego chyba jeszcze nie było na photoblogu, żeby ktoś o Bogu i wierze w niego rozprawiał :)
Także temat naprawdę poważny, ze względu na to, że ostatnio zastanawiam się, jak to rzeczywiście jest z tym Bogiem. Czy on jest czy go jednak nie ma ?
Dlatego właśnie trudno mi określić, ponieważ z jednej strony coś mi mówi że on gdzieś tam jednak istnieje, ale nie potrafię znaleźć argumentów, które w stu procentach dadzą mi przekonanie, że istnieje ten chrześcijański Bóg stwórca, czy jednak nie istnieje. Dlaczego trudno to stwierdzić ? Bo za równo argumenty za, jak i przeciw w bardzo logiczny sposób oddziałują na moje przekonanie o jego istnieniu. Trudno mi jednak oprzeć się wrażeniu, że duży wpływ na to ma wychowywanie mnie przez rodziców w wierze chrześcijańskiej. Jednak z jakiej paki ktoś ma decydować o mojej wierze ? Dlaczego rodzice nie zostawią nam wolnej ręki i nie pozwolą samemu wybrać wiary, nabrać przekonań ? Taka wiara/niewiara była by przynajmniej całkowicie szczera i prawdziwa. A tu nie. Nie ma tak łatwo. Rodzisz się, chrzczą cię, każą chodzić na religię, iść do komunii. Bierzmowanie pomijam, bo o tym w sumie można już samemu zadecydować, ale zauważcie, pytając kogoś po co idzie do bierzmowania ? w 90 % odpowiedzi słyszymy, że idą tylko po to aby nie mieć komplikacji w późniejszych sprawach związanych z kościołem.
Czy spotkaliście się kiedykolwiek kiedykolwiek odpowiedzią Bo wierzę, że to umocni moją wiarę ? Nie ! Dlaczego ? Bo ten obrzęd jest wymyślony przez ludzi tak jak cała instytucja kościoła ! A jak może być prawdziwym coś, co zostało stworzone przez coś sztucznego ? - Dziwne prawda ?
Z drugiej jednak strony odzywa się głosik, który mówi, że skoro ta wiara przetrwała już kilka tysięcy lat, to musi być w niej coś prawdy. Ale kto mi udowodni, że to co napisane w Piśmie Świętym nie jest wymysłem jakiegoś obłąkanego faceta, który zrobił sobie największy żart w dziejach ludzkości ?
Równie dobrze mogę wierzyć w arystotelesowskiego pierwszego poruszyciela, na istnienie którego argumenty są równie logiczne jak na istnienie Boga. Z drugiej jednak strony jak mogę zakwestionować istnienie czegoś, czego nigdy nie doświadczyłem ? Równie dobrze mogę stwierdzić, że Chiński mur nie istnieje, bo nigdy nie doświadczyłem go empirycznie, tylko na zdjęciach i filmach.
Albo jeszcze jedna sprawa. Skoro Bóg stworzył świat, to po kiego grzyba dopuścił do takiej abstrakcji jak wielobóstwo w Mezopotamii, Egipcie, starożytnych: Grecji i Rzymie ?
Tzn. z czysto ludzkiego rozumowania wcale nie ma tu abstrakcji, bo ludzie jakoś musieli sobie tłumaczyć istnienie świata i jego początek. Czymże są mity ? Toż to wyobrażenia ludzi właśnie na temat powstania świata. Albo wierzenia w totemy, pneumy i inne cholery ? Po co pozwolił ludziom tak namieszać, po czym w dekalogu zabronić wiary w innych bogów niż w Niego samego ?
Dlatego właśnie mam nowy temat do rozważenia, gdyż dziś na wykładzie, wykładowca rzucił stwierdzenie Piotra jakiegoś tam, że aby wytłumaczyć coś rozumowo, trzeba najpierw w to uwierzyć... i co teraz ?