i własnie z tego powodu straciłam jakąkolwiek nadzieje. nienawidze tego miejsca, tych ludzi. nie było jeszcze tak źle.chcę stąd uciec jak najdalej. czemu, gdy wszystko zaczęło sie układac nagle musiało runąć?
przyszedł własnie ten moment, gdy wiem że jestem na końcu wytrzymałośći albo jescze dalej. Człowiek, w którego wierzyłam, któremu ufałam, od którego uczyłam się wielu rzeczy, który był ze mna przez cale życie, zdradził mnie. nikt nie powie mi dlaczego, nigdy nie zgadnę. zabolało mnie to tak bardzo...
nie chcę już czekać. chcę już ten moment gdy z uśmiechem na twarzy opuszczę TO MIEJSCE. gdy nie będę musiała wracać i wspominać tego co się wydarzyło, tego co się dzieje i tego co jeszcze może się stać. to ci najbliźsi połamali mi serce na milion malutkich kawałeczków, których nie jestem w stanie poskładać, aż do wyjazdu. czekam, najcierpliwiej jak mogę.
to wszystko miało być prostrze, dużo prostrze. jest zupełnie na odwrót. nie jestem w stanie tego opisać. pewne zdarzenie, kilka słów za dużo, sprawiło że nie moge opanować łez.
sama nie wiem co mnie bardziej zabolało.
trzeba zacząć iść w zupełnie innym kierunku, postanowić nowe priorytety. upadłam, znowu.