Jaką mam pewność, że o mnie nie zapomnisz ? Każdej rysy twarzy, którą jak twierdzisz znasz na pamięć, każdego spojrzenia i ataku śmiechu, chwil które, mają podobno nigdy nie wymazać się nam z pamięci ? Jaką mam pewność, że jutro nie będziemy się nienawidzić ? Niby wspomnienia nie gasną, ale chcę być już zawszę twoją gwiazdą w sercu i na niebie, która wyznacza drogę do najważniejszej rzeczy, dla nas teraz . Do naszych serc .
Mamo, już późno . Patrze jak śpisz i szepczę, że dziękuję Ci za wszystko, chociaż często wywołuję łzy. Chciałaś mnie wychować inaczej, miałam byc poukładaną, miłą, dobrze się uczącą dziewczyną. A kim jestem ? Nikim. Nie chciałaś tego, wiem ile bólu masz w sobie, ile usłyszałaś ode mnie niepotrzebnych słów, które ranią Cię strasznie. Chciałabym, to wszystko naprawić, cofnąć czas, by na twych ustach pojawił się usmiech, a nie wieczny strach . Zrobiłabyś dla mnie wszystko, poświęciła nawet swoje własne życie, a ja ? Jestem denna pustką, która błądzi gdzieś. Błądzi pomiędzy nienawiścią a miłością, jednak to drugie zawsze zwycięży . Przepraszam za brak szacunku, tyle razy mnie broniłaś, ukrywałaś wszystko, byle by tylko było mi dobrze . Nie dam sobie rady. Nie wyobrażam sobie, jak Cię zabraknie. Przepraszam za wszystko. Dziękuję ze istnienie i obiecuję że jeszcze będziesz ze mnie dumna. Kocham Cię .
ułamek sekundy. usta przy ustach. moja dłoń penetrująca Twój brzuch, delikatnie muskająca zarysy mięśni. Twoja ręka błądząca po moim biodrze. skupienie się jedynie na własnych, nerwowych oddechach. oddanie się chwili, pragnąc żeby trwała wiecznie. nagłe odsunięcie się od siebie i pytanie błądzące po głowie; 'co my robimy?'. nabranie oddechu i ponowne zderzenie ustami. przecież przesiąknięcie do cna pożądaniem bez obaw o nadchodzącym uczuciu, które później przerodzi się jedynie w cierpienie, jest czymś niemal idealnym. to jak opychanie się słodyczami bez konsekwencji. smaczna konsumpcja, bez obaw o szerokich biodrach.
-Jak to będzie wyglądało jak z tobą do łóżka pójdę? -znajdź, sobie inny problem, innej płci.-haha problemów się nie wybiera.-To mamy problem bo ja z tobą do łóżka nie pójdę. Zabijasz mnie. Umiejętnie lecz nieświadomie odbierasz mi życie. Precyzyjnie trafiasz w mój umysł i przekłuwasz serce. Rozrywasz moja dusze kawałek po kawałku, nie okazując jej grama litości. To boli. Wydajesz się obojętny i nie przerywasz wyroku, na który mnie skazałeś. Upadam. Najpierw zamiera część moje rozumu, doskonale go uśpiłeś i odłączyłeś od czynników pozwalających na jego dalsze funkcjonowanie. Tracę świadomość ale nadal odczuwam ten cholerny ból. Nogi się pode mną uginają. Dusze się. Płuca nie pozwalają na prze flirtowanie tlenu. Liczę się z końcem dotychczasowego życia. Przekłuwasz moje serce słowami, niczym igiełkami. Upadam bezwładnie na ziemię a ty dobijasz mnie ostrzem, niszcząc dostrzętnie moja przeszłość, teraźniejszość i nadzieje na przyszłość. Zabiłeś mnie. Ja nie żyje, czuje się martwa. Uważaj mnie za martwą.
moje serce? naprawdę chcesz to wiedzieć? dobrze. kiedy byłam mała było takie ładne czerwone. biło tylko dla moich rodziców i lalek, którymi tak bardzo lubiłam się bawić. w przedszkolu i podstawówce jego małą część oddałam dla moich koleżanek i kolegów stamtąd. w gimnazjum dawnych kolegów i koleżanki zastąpili kumple i znajomi z gim. w 3 klasie, tamtego dnia kiedy pojawiłeś się w naszej szkole, klasie całe moje serce poświęciłam Tobie. nie liczył się już nikt poza Tobą, byłeś najważniejszy, na nowo odbudowałeś tą małą czerwoną plamkę, znów przybrała swój dawny kształt, ten z dzieciństwa. a potem, kiedy odesłałeś zabrałeś je ze sobą. naprawdę aż tak Ci się podobało? a może chciałeś po prostu wziąć to, co od tak dawna należało już tylko do Ciebie? i powiedz mi, jak czujesz się z tym, że teraz na jego miejscu nie ma nic? popatrz! tamta czarna dziura, widzisz? właśnie tam kiedyś było.
Pierwsze promienie wiosennego słońca opalały roześmiane twarze. Ulice przepełnione tysiącem ludzi tętniły życiem, które odbijało w ich oczach całkiem inne od siebie historie. Wszyscy się gdzieś śpieszyli i biegnąc na oślep potykali się o rozbite nadzieje, pourywane strzępki wiary i niespełnione obietnice. Zatracając się w bezkresie problemów przyzwyczaili się widzieć świat tylko w ciemnych barwach, a na życie innych patrzyli tylko jak na wyimaginowany w dzieciństwie obraz szczęścia. I tak naprawdę tylko my, jako drugoplanowi obserwatorzy ich przedstawienia potrafiliśmy dostrzec w biciu serc wszystko to, z czym oni nieświadomie mijali się stawiając każdy kolejny krok.
a pamiętasz jeszcze czasy, gdy byliśmy dla siebie cały czas? gdy wystarczył jeden telefon nad ranem a chwilę potem już wysłuchiwaliśmy nawzajem swoich żalów. gdy przedstawialiśmy sobie cały plan dnia, by na wszelki wypadek każde z Nas wiedziało, gdzie jest drugie. gdy pierwszą myślą po tym jak coś się wydarzyło było Ty by nawzajem sobie to opowiedzieć. pamiętasz to jeszcze ? fajne czasy. szkoda,że już nie wrócą.
mój błogi sen przerywa dźwięk znienawidzonej melodyjki - budzik nalega na rozstanie z łóżkiem i tą cudownie ciepłą kołdrą. wyłączam go, z 'kurwa,zamknij się' na ustach. przecieram oczy i idę do łazienki. spoglądam w lustro, poprawiając niezdarnego koka. myję się, po czym stwierdzam, że makijaż jest moim obowiązkiem - robię to dla społeczeństwa, przecież każdy nie może umrzeć na zawał. idę do kuchni mówiąc 'dzień dobry' do ścian, bo jak zwykle nikogo nie ma. parzę kawę, i siadając przy oknie obserwuję sąsiada, który od rana robi coś na podwórku. wracam do pokoju i kładąc się na łóżko mówię sama do siebie: ' no dawaj, ubieramy się '. wstaję, i podchodząc do szafy drę się na pół domu:' nie mam się w co ubrać', po czym wkładam na siebie dużą bluzę i spodnie i biorąc torbę wybiegam na autobus, w pośpiechu zakładając kurtkę. zaczynam nowy dzień - i jest trochę inny niż te kiedyś, bo w żadnej jego sekundzie nie ma Ciebie.
obudź się,weź kąpiel by zmyć z siebie zapach pożądania. usiądź na brzegu łóżka, i patrz na Nią - śpiącą, bezbronną. pocałuj Ją w policzek, i pogłaszcz delikatnej po anielskiej twarzy. odgarnij włosy i szepnij do ucha kilka słów na pożegnanie. wstań, ubierz się, zapnij koszule na ostatni guzik, weź kurtkę i wyjdź. włącz telefon i wykonaj połączanie. powiedz: 'tak,kochanie całonocny melanż u kumpla.już wracam', po czym rozłącz się i zacznij codzienne życie, jak gdyby nic się nie stało. a za kilka dni znów pójdź do 'kumpla', pod postacią którego kryje się Ona - ta, która potrafi nie angażować się, a jednocześnie czerpać z tego przyjemność.
spotykacie się, nawet codziennie. chodzicie na spacery, całujecie, spędzacie wspólne noce. oglądacie razem telewizję i robicie wspólne śniadania - twierdzisz, że to prawdziwa miłość? mylisz się. spróbuj przetrwać przy Jego łóżku szpitalnym przez siedem dni, non stop, z prawie zerową liczbą godzin snu. podnieś Go z gleby, gdy będzie tak pijany, że nie będzie miał siły iść. przetrwaj kłótnię, w trakcie której rozwali sobie ręke o ścianę, i rozjebie butelkę wódki przed Tobą. złap Go za rękę pomimo tego,że każdy będzie przeciwny. kochaj Go. nawet wtedy gdy będzie milion kilometrów stąd. to jest właśnie miłość.
a gdy ktoś powie 'cierpienie'? zamhykam oczy i widzę: pogrzeb, otworzoną trumnę i Twoją bladą , ale tak bardzo spokojną twarz. widzę ten jeden pieprzony dzień, gdy czekaliśmy na wiadomość o tym czy przeżyjesz - tatę, siedzącego cały czas na dworze i płaczącego jak dziecko i mamę, która nie była w stanie wstać z łóżka. słyszę telefon i odgłos rzuconej na ziemię słuchawki, a po tym słowa: ' zawołaj tatę, i mu to powiedz - On nie żyje'. widzę też twarz taty, gdy odprowadzał mnie do samochodu, który zawoził mnie do szpitala. słyszę głos, którym pytałam sama siebie:' zobaczę Go jeszcze?'. czuję ból, który towarzyszył mi podczas rozcięcia głowy, czy też podczas rozwalenia dziąsła po upadku. to wszystko nigdy nie przeminie, i zawsze będzie boleć tak samo, gdy tylko ktoś o tym wspomni.