Była sama jak gdyby była dzieckiem niczyim
Typowa dziewczynka z podwórka z kluczami na szyi
Trudno ją winić to matka ją ciągnęła na dół
Mówiła - po co ci liceum? lepiej zdobądź zawód
Pośród sąsiadów nikt wtedy nie przypuszczał jeszcze
Że będzie miał temat do plotek jak nigdy wcześniej
To temat tabu, jej miłość to był tylko miraż
Nie był studentem medycyny, był sprzedawcą firan
I jakby tego było mało uczuć przykry finał
Ten typ to wcale nie był Karol tylko Karolina
Potem szukała męstwa, znalazła skurwysyna
Co w mig jej zrobił dziecko, lecz nie umiał ich utrzymać
I to ma być rodzina? dobra z patologii
Ledwo wróciła ze szpitala i znów była w ciąży
On nie był dla niej dobry, był powodem zagrożeń
Nie chciał drugiego dziecka to spróbował je wyciąć nożem
Trochę ją zranił, zajrzało mu w oczy więzienie
Najgorsze, że ona z miłości wycofała oskarżenie
Już miał wracać do domu, ale pech go spotkał
Na rutynowym go rozpoznał ktoś, kogo okradł
Ona idiotka została sama z dwójką dzieci
Szybko poznała faceta i miała w drodze trzecie
Mówiła - to dla bezpieczeństwa, żeby nie odszedł
Przecież odejdzie jak zachce, choćby miała z nim piątkę
Na razie żyją ciągle w sytuacji przybranej
Mają gdzie mieszkać w sumie tylko dzięki jej mamie
Wracają z pracy późno, a wychodzą nad ranem
Tu pętla się zamyka, dzieci znowu są same
...
Kocham