Dwudziesty... któryśtam lipca. Godzina 23:26. Miejsce; okolice Psar zachodnich. Warunki pogodowe: opady-brak, wiatr-brak, zachmurzenie-brak, temp.-ok. 15stp. cels.
"Jesteś pieprzonym szczęściarzem!" To moje hasło dnia. Jakby mogło być inaczej? Kto chciałby mieć więcej, niż ja? Po co. Spokój, jakiego jeszcze nie zaznałem. Zero fałszywych przyjaciół, zero "niewygodnych" osób, zero... Okrąglutkie zero. Nikogo na prawo, na lewo. Dobrze tak żyć... Spokojnie, z dala od ciągłego wyścigu szczurów. Tak jest lepiej... "Jesteś szczęściarzem. Jestem szczęściarzem...!"
Najważniejszy jest komfort psychiczny. Bardzo o niego dbam. Odizolowanie tylko sprzyja pracowaniu nad psychiką... Taka swoista higiena uczuć. Samotnie można zdjąć maskę tysiąca twarzy jakie są tylko "makijażem" nakładanym do konkretnej sytuacji, lub dla konkretnej osoby. Ot, taka ludzka, ciemna strona. Jednak dla większości to codzienność, konieczność... Niech jednak pozostanie dla każdego jego osobistą tajemnicą kim się czuje naprawdę. I tak nikt nie ma ochoty poznać prawdy.
Dzisiejszy dzień. Lepszy niż poprzednie. Na pierwszy rzut oka rzuca się brak łącznośći. Czy to internet, sieć komórkowa, dwa kubeczki na sznurku. Nieważne, dziś był kłopot ze wszystkim. Ale jak tak spojrzeć przez okno, przynjamniej kontakt z przyrodą nie zanika. Nigdy. To jest pocieszenie którego szukałem. Reszta dnia to rozmyślanie. Zwykłe, filozoficzne łamigłówki.
Chciałbym pozdrowić każdą osobę, która czyta tego "bloga". Naprawdę zazdorszczę samozaparcia - każdy wolałby opis "wakacje z nimi", "wakacje bez nich :*" czy inne bezsensowne gówno niż kilka strof tekstu. Congratulation!
Dziś zachęcam do odłuchania: Rammstein - Ich will, Rammstein - Pussy