Po wczorajszej rozmowie z Marcinem, doszłam do wniosku, że musze wziąść się w garść...
Chociaż nic się nie zmieniło, udaję, że wszystko jest Ok. Ludzie się odczepią, a ja będe mieć święty spokój. I wszyscy będą szczęśliwi. Oczywiście wszyscy, oprócz mnie.
Wiem, że miłość nie może być moim wytłumaczeniem, alibi, ale to wszystko jest za bardzo pokręcone. Już nie jestem pewna, w co wierzę, komu moge ufać, a w co powinnam się angażować. Czuję sie samotnie... Po prostu.
Dzisiaj nudne muzeum i McDonald. Raczak mnie wkurzał, jak zwykle, Ekin bawił sie truskawkami, a Kłaczek sie do mnie przyznaje Oo.
Jutro sesja with Kasia, będzie zabawa. No i pewnie próba z dance.
Sobota: tango argentyńskie :) i rolki
Niedziela: street jam :D with Ganga
Foto w Łańcucie, PS: magnolie ślicznie pachną...
Miłość rani, gdy się zakochasz
Rani, gdy się śmiejesz...
Rani do końca życia.