Dwa lata
tyle czasu minęło odkąd mój brak pełni urzeczywistnił się w nieprzeniknionym smutku.
Dużo było tych ciemnych dni, przewracałam się okropnie, ciągle się gubiłam..
Chyba jest już ze mną dobrze.. patrzę na siebie i określam się na nowo dzień po dniu.
Jestem swoim najlepszym ziomkiem.
Przez tą samotność o nieokreślonej głębi, którą sobie zafundowałam, umiem już nie czekać na sens.
Dużo dziś czytam.. słucham muzyki, włóczę się po parkach, trochę palę i uśmiecham się notorycznie.
Dużo dostaję od innych ludzi i to wszystko jest przepełnione dobrem..
Jest mi tak spokojnie...
https://www.youtube.com/watch?v=KvPUcxNQLsQ