Zakradam się, czuje kogoś. Mój węch nigdy mnie nie zawiódł, więc myślę, że teraz też tak będzie.
Skradam się powoli, nie budząc żadnych podejrzeń. Tylko te głupie ptaki na sosnie mogą mnie wydać.
Spoglądam na nie i zarzucam głośne " wraaaaau ! ". Na moje szczęście przestraszyły się i odleciały.
Widzę mojego rywala. Od dawna nie nawidzę Teodorka, a to za to, że kiedyś zabrał mi mojego ciężko zdobytego banana.
Staram się nie mysleć o tamtych jakże smutnych wydarzeniach. Powiedziałem, a raczej krzynąłem: " teraz to ja go pokonam ! "
Po tych słowach napadłem na Teodorka. Jak się zamachnąłem i wywaliłem mu liścia to aż się przewrócił.
Wyrwałem mu z pyszczka jego zdobycz, czyli małego, smakowitego królika i sam go zjadłem na jego oczach.
Chciał na mnie coś krzyknąc, ale odgryzłem mu kawałek ogona i wepchnąłem mu w jego parszywy pyszczek.
-Hahahaha ! - krzyczałem, - I kto jest lepszym łowcą ?
-Ty.. - odpowiedział z niechęciął w głosie Teodorek.
-Noo i tak ma być ! -krzyczałem biegnąc do domu.
Przypominam! Jeszcze tylko 12 dni