nie lubię takich dni.
Rano myśle, że już jutro się z nim zobacze, waga pokazuje 0.8 kg mniej - jestem szczęśliwa. Spędzam przyjemnie czas, wracam do domu. Ciesze sie z mojej niespodzianki, że wreszcie moge go czymś zaskoczyć. A wiecie co ten kretyn zrobił? Zostawił mnie. Po prostu najzwyczajniej w świecie odszedł. Tak, to ten którego mi zazdrościłyście. Idiota. Nie wiem czy to jego kolejne gierki czy co.. ale nie obchodzi mine to. Przeciez jestem w trakcie zmiany siebie - nie mogę sobie pozwolić na żadne zawachania a tymbardziej na bycie słabą. Dość tego. Reszta dnia jak najbardziej na + . Wieczorny spacer też. Bilans troszke za niski i za mało konkretnego jedzenia.. ale to nic. Jutro mam dużo roboty (musze sobie zapełnić czas, na który zaplanowałam spotkanie z nim ;]) i pomoge tacie. Może sie poopalam. Zjem porządne śniadanie i dam z siebie wszystko - a nawet więcej.
Tak ładnie dziś wyglądałam.... głęboki oddech, nie płacz.
Nie będe. Za godzine wsiadam w samochód i przedemną 350 km. To będzie wspaniała droga.. uwielbiam autostrady nocą. Jeszcze tylko zrobię sobię kawe. I pomaluje paznokcie. Koniecznie.
aha -
zapraszam TU
http://www.photoblog.pl/healthyway