(...) Tibby podniosła i włączyła kamerę. W obiektywie Bailey wyglądała nieco inaczej. Jej cieniutka, niemal przezroczysta skóra wokół oczu sprawiała wrażenie błękitnej i posiniaczonej.
- Zaczynaj rzekła Tibby, niepewna, o czym Bailey chce rozmawiać. Lękała się zadawać jej pytania.
Bailey położyła bose stopy na krześle, oparła ręce na wystających kolanach, a podbródek na przedramieniu. Ukośne promienie słońca padały przez okno na jej włosy, które zdawały się płonąć.
- Zapytaj o cokolwiek rzuciła wyzywająco.
- Czego się boisz? pytanie wyrwało się Tibby w sposób niekontrolowany.
Bailey zastanowiła się przez chwilę.
- Boję się czasu odparła. W cyklopowym oku kamery wydawała się odważna, naturalna. Nie była dumna ani sztuczna. To znaczy, boję się, że zabraknie mi czasu wyjaśniła. Nie zdążę zrozumieć ludzi, nie dowiem się, jacy są naprawdę. I zabraknie mi czasu na to, by ktoś mnie zrozumiał. Boję się szybkich ocen i błędów, które wszyscy popełniają. Jeśli nie będzie czasu, nie da się tego naprawić. Boję się, że zamiast filmów oglądam tylko ich fragmenty.
Tibby patrzyła na nią z niedowierzaniem. Uderzyło ją nowe oblicze Bailey przedwcześnie dojrzałej filozofki. Czy rak czyni człowieka mądrzejszym? Czy leki i naświetlania doładowują dwunastoletni umysł?
Potrząsnęła głową.
- Co takiego? spytała Bailey.
- Nic. Tyle tylko, że co dzień na nowo mnie zdumiewasz.
Bailey uśmiechnęła się.
- Cieszę się, że potrafię cię zaskoczyć.
"Może szczęście to kwestia bilansu plusów- światła zmieniającego się na zielone w chwili, gdy podchodzimy do przejścia- i minusów- gryzącej metki przy kołnierzu- spotykających nas każdego dnia.I może na każdego przypada taka sama jego dawka. Może w istocie nie liczy sie fakt, czy jest się sławną pięknością, czy też rozpaczliwie szarą myszką. Może nie jest ważne, że nasza przyjaciółka umiera.
Może trzeba po prostu żyć. Nic więcej."
'Marz tylko o tym czego pragniesz, na to czego potrzbujesz musisz zapracować
~cytaty z ksiazki "stowarzyszenie wedrujacych dzinsow" (ksiazki nie czytalam, ale film polecam :)
Trzynastoletni Tomek spacerował plażą razem ze swoją matką.
W pewnej chwili zapytał:
-Mamo,jak można zatrzymać przyjaciela,kiedy w końcu uda się go zdobyć?
Matka zastanowiła się przez chwilę,a potem schyliła się i wzięła dwie garście piasku. Uniosła obie ręce do góry; zacisnęła mocno jedną dłoń: piasek uciekał jej między palcami i im bardziej ściskała pięść, tym szybciej wysypywał się piasek.
Druga dłoń była otwarta: został na niej cały piasek. Tomek patrzył zdziwiony, potem zawował :
-ROZUMIEM!!
podoba wam sie taka notka z fragmentami ksiazek?
dawac takich wiecej?