Między tym, co uważam wciąż za niesamowite i w co aż nie potrafię do końca uwierzyć, między tym, co uwielbiam z całego serca i tym, co daje mi największe szczęście, ciągle jeszcze uderzają we mnie gigantyczne fale strachu. Strach paraliżuje. Czasem powoduje, że łzy napływają do oczu, ale staram się im nie pozwalać robić ze mną, co chcą. Próbuję odnaleźć w sobie trochę odwagi, bo przecież zawsze byłam w stanie stawić czoła wszystkiemu, co przerażające! Ale teraz już nie wiem czy potrafię. Już nie wiem, czy umiem, czy chcę postawić wszystko na jedną kartę. Wszystko, co mam, wszystko, czego chcę i wszystko, co boję się stracić, kumuluje się w jednej istocie i wywołuje kolejny napad przerażenia. Nie ufam już losowi. Chcę go wziąć w swoje ręce, ale im też nie ufam. Nie ufam niczemu i wszystkiego się boję. Czy to już paranoja? A może to to, że doskonale wiem, czego się tak obawiam. Już wszystko straciłam, już całe zaufanie przepadło, już umarła część mnie i nie byłam w stanie pokonać tego wszystkiego aż przez pół roku. I potrzeba mi więcej wiary. Nadziei. I by nie opuszczało mnie to, co nazywam Miłością. I wszystko zawsze pulsuje, kiedy myśli biegną w tę stronę, kiedy myślę o przyszłości. Zdecydowanie zbyt wiele zależy od tego właśnie roku. Rozpoczęliśmy go najlepiej, więc niech jeszcze najlepiej uda się nam go przeżyć i najlepiej zakończyć. Czuję się już tylko słaba i chaotyczna. Jednak - muszę to koniecznie zapamiętać - nie poddam się, i będę zaciskać pięści, i walczyć, i chociaż może być ciężko, to nie ustąpię. I nie przestanę. I wciąż układam w głowie wyjścia awaryjne. Bo to już postanowione, że przyszłość jest nasza. Wspólna. I poradzimy sobie w wakacje, i poradzimy sobie z planowanym wyjazdem. I będziemy razem, tam, i trzeba wierzyć i starać się o to z całych sił. I uda się. I będzie nam jeszcze szczęśliwiej niż teraz. Czy spełnienie takich prostych marzeń może być możliwe? Bo jeśli jest coś, czego pragnę najmocniej, to jesteśmy to my. Poznałam naszą wartość przez pięć miesięcy bezsennych nocy. Świat bez tego przestał istnieć.
I czuję, że muszę, że CHCĘ wiele zmienić. Przede wszystkim w sobie. Chcę się zmienić. Chcę kolejnej długiej i owocnej podróży w głąb siebie. Chcę już zwalczyć to wszystko. Żeby było lżej, chociaż trochę, żeby ten strach nie był już taki beznadziejnie istotny... Ale tymczasem jeszcze się boję.