Podszedł do mnie i zaczął mówic.. Jak gdyby nigdy nic. Przecież nie o to mu chodziło, że może chciał tylko tego, ale teraz nie chodzi mu tylko o TO. Co do cholery oznacza "to"? Niech nauczy się nazywac rzeczy po imieniu. Usłyszałam znajomy dźwięk, więc poszłam w kierunku szkoły. Szedł za mną, a ja przedzierając się przez tłum ludzi krzyczałam. Mówiłam, że teraz i tak za późno, że już niczego nie chcę, że jest "dupkiem", że jest taki jak wszyscy, i że ma mnie zostawic w spokoju. Na korytarzu Lukas zepchnął mnie na bok i przytrzymał przy ścianie. Nie pamiętam o co pytał, chyba o coś ważnego. Mój wychowawca minął nas, po czym zawrócił i spojrzał przez ramię Lukiego pytającym wzrokiem. "..Coś się dzieje?". Kiwnęłam przecząco.
Dawno nikt nie zdenerwował mnie tak, żeby robic mu publicznie jakiekolwiek sceny.
Nie chcę, NIC od niego nie chcę.
Nie chcę nic od nikogo.
Bardzo podoba mi się swoboda z jaką potrafię wypowiadac się w języku polskim.
Kiedyś tak dobrze opanuję też niemiecki.
Jutro tylko 3 lekcje.
Teraz jest dosko.