Tam gdzie zbyt dużo jest słów gubię się, gdzie ich nie ma też nie lubię. Nie chcę zwariować.
Może nie łatwiej, a pożyteczniej być samotnym, egoizmem pluć do luster.
Charyzmy nie znajdę w czynach, przecież najciekawszy świat toczy się w naszych głowach.
Głowach samotników...
Nie ma mnie. Odwracam się na pięcie do przyświecającego mi niepokój ekranu, zamykam drzwi za którymi pełno zmysłów i snów...Otwieram kolejne, wrażliwe uszy - nie moje - usłyszą "chlast" i stanie się jasność.
Echo własnych myśli zaprosi mnie do otwarcia jeszcze jednych drzwi. Za nimi uruchomię zegarek z paczki który odliczy mi czas spędzony z jedną z dwudziestu wyjątkowych chwil i zacznę wyobrażać sobie, że jestem gdzie indziej, a droga do mnie samej jest krótsza niż kiedykolwiek.
Wybije 01:00 a mnie nie zaboli już brzuch, ani serce ani ciemny ekran telefonu.
Spróbuję cofnąć się 200 dni w czasie ale nie uda mi się. Każdy z nich zacznie migać mi przed oczami jak klatki w kalejdoskopie. Uderzę butem w jedną z dwudziestu jakże wyjątkowych chwil i "pstryk" - otworzą się drzwi do pomieszczenia, w którym nie wrzeszczysz z przeszywającym błękitem w oczach, a ja zaczynam zapominać, że tak było.
Sprawdzę jeszcze tylko kim jest człowiek nobliwy i stwierdzę, że to na pewno nie ja. Przed metą przekonam się, że to najbardziej nieuporządkowana rzecz jaką napisałam, a później jeszcze kilka razy będę kończyć dzień. Zwieńczę go snem, głębokim wreszcie.