Dziękuję za wczoraj.
Wszystkim, którzy starali się mnie podnieść na duchu.
Ance, za spacer o 7 rano.
Adzie, za rozmowę.
Agusi, za towrzystwo przez cały dzień.
Olce, za podnoszenie mnie na duchu.
I wielu, wielu innym.
Bez Was pewnie zamieniłabym się w zombie.
Wszystko, co dobre, szybko się kończy, ale szkoda, że w taki brutalny sposób i w dodatku znowu przez osobnika z Marsa...