Ostatnio znowu wzięło mnie na wspominanie Berlina.
Tamten czas był po prostu cudowny.
Wyzywanie tych dziwnych lasek z namiotu przy samej łazience, przechodzenie o 3.00 w nocy do BH i granie w butelke, granie w siatkówke z niemcami, którzy nie umieli w nią grać, geschenktowe kaktusy od właściciela baru, śledzenie kolesia sketa w niebieskiej czapce, który zwrócił na nas uwage, podniecanie się Jacobem od pierwszej chwili zobaczenia (dalej nie bd koontynułować ;d). No i wreszcie ... syfland i chwila oniemienia Pauliny, kiedy zobaczyła tego powyżej (Ja)Nicka. To było coś. Obgadywanie kolesi po polsku, nie wiedząc, że jeden z nich jest polakiem ;d. Potem yło juz tylko zgubione 10 euro, które Paulina znalazła jakieś 2 tyg. temu (tak Drabina, to te euro ;d), powrót z syflandu no i ta cała akcja z Jacobem. ;d;d;d Potem była juz tylko zielna noc, a raczej poranek ;d
Ten wyjazd był naprawde bardzo udane, wgl. nie żałuje, że pojechałam. Chciałabym przeżyć jeszcze raz te chwile, bo było naprawde cudownie. Szkoda, że w tym roku to nie wypali, a jeśli nawet, to nie będzie tak jak wcześniej.
Berlin <3