no i nie było mnie prawie tydzień, ale jestem.. w sumie, nie.. nie cieszę się, bo było fajnie .
w niedziele wyjazd, dojechaliśmy koło 7, rozpakowałyśmy się, grill.
poniedziałek - oficjalnie rozpoczęte 4 dni picia, powrót do domu z baru, jak zwykle niezawodne teksty leszka
"chyba się wkurwiłem" i dialog dnia:
- ała, ała, ała złamałem.
- jak to złamałeś?
- no złamałem.
wtorek grill, smażenie frytek z ewką, dostała w oko olejem , później picice w pokoju, później zostałysmy same, siedziałyśmy na polu, piłysmy, paliłysmy, fajnie było .
środa rowerki wodne, poznałyśmy trzech kolegów, poczęstowali nas szlugiem, wcześniej proponując zioło.
i znowu, dialog dnia:
(kolega, prawdopodobnie Adam) - muszę ci to powiedzieć, bo nie wytrzymam, jesteś bardzo ładna.
ja - a dziękuję, ale koleżanka się chyba obraziła .
on - ale ty się jaraj .
po rowerkach pizza, później wyjazd do czech na piwo . + czeska prostytutka. <lolol>
czwartek znowu rowerki, wódka z wodą jabłkową i chore fazy, a ja dziękuję za to że nie nie utopiłam, przy tym jak kilka..naście razy wyjebałam na rowerku, prawie go zatapiając. nie wspominając o tym jak na oczach anki wyszłam z niego na czworaka.
ale chuj, ubrałysmy z ewka okulary, udajemy że jest dobrze, idziemy na lody.
wracamy do domu - znowu grill, gadka o prosektorium zostałą mi w głowie .
piątek - nudy, nudy, nudy, zbieranie borówek i malin, nudy, nudy, pakowanie, nudy, wyjazd, nudy i teksty :
leszek do jakiejś baby : " dobra, dobra, nie machaj już tymi przeszczepami"
leszek o nas - "ale mają zdechłe miny"
to by było chyba na tyle.