photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 25 CZERWCA 2012

leave out all the rest.

"Te twarze, na które już nie możesz patrzeć. Zawinąłbyś się od tego, chociaż na chwilę."

 

Wszystkie sytuacje - zarówno te, które postrzegamy jako negatywne, jak i te pozytywne - wywierają znaczący wpływ na nasz światopogląd, nastawienie do ludzi, i ogólnie, do życia. Problemem współczesnych ludzi, a szczególnie nastolatków jest to, że w każdej sytuacji od razu doszukują się negatywnych aspektów, zamiast popatrzeć na to przez przysłowiowe "różowe okulary" i spróbować znaleźć najmniejszy choćby pozytyw.


Taka sama sytuacja jest jeśli chodzi o zmiany. Notka o zmianach, którą napisałam jakiś czas temu była właśnie napisana przez pryzmat negatywnych zmian w moim życiu. Jednak kilka ostatnich tygodni pozwoliło mi zrozumieć bardzo wiele, między innych to, że w każdej odmianie sytuacji jaka zdarzyła się w moim życiu, jeśli tylko dobrze się na to popatrzy, można odnaleźć pozytywne strony.  Więc dlaczego ludzie tak bardzo boją się zmian? Myślę, że jednym z powodów jest przyzwyczajenie. Każdy z nas przyzwyczaja się do ludzi, miejsc, przedmiotów czy też sytuacji. I nawet jeśli niektóre z naszych przyzwyczajeń są złe, a czasem wręcz destrukcyjne, nie wierzymy w to, że uda nam się cokolwiek w naszym życiu zmienić. Drugim powodem jest strach. Ludzie boją się, że w momencie kiedy zdecydują się na duże zmiany coś się nie uda, i zostaną z niczym. Tak więc mamy dwa aspekty: strach i niewiara. I to właśnie te dla pojęcia stały się moimi największymi wrogami.

 
Staram się teraz nie patrzeć w przeszłość, i nie myśleć o tym, jak to było wspaniale. Bo zdałam sobie sprawę, że być może aktualnie jest nawet lepiej. Po prostu nie mogę tego dostrzec, zbyt zaślepiona obrazami z "poprzedniego życia". Trzeba nauczyć się czerpać z życia jak najwięcej, każda życiowa sytuacja może nas czegoś nauczyć, musimy tylko otworzyć się na tą naukę. No bo odpowiedzcie sobie na pytanie: w czym podejście "żyj chwilą" jest gorsze od tego zatytułowanego "żyj przeszłością"? Ja osobiście nie potrafię znaleźć nawet jednej takiej rzeczy. Nie ma co roztkliwiać się nad tym, jakie to złe  doświadczenia spotkały nas w życiu. Każde z nich na prawdę kształtuje nas samych.  A złe wybory? Nie można ich żałować. Bo w momencie ich dokonywania wydawały nam się najlepszymi wyjściami jakie istniały.  Muszę nauczyć się, jak i wielu z was pracować na "przyszłą przeszłość". Bo czym za 5-6 lat będzie teraźniejsza chwila, jeśli nie właśnie przeszłością? Nie możemy naprawić tego, co w życiu spieprzyliśmy. Możemy za to postarać się, abyśmy nie mieli więcej czego żałować.


Drugą sprawą jaką chciałam dzisiaj poruszyć jest - po raz kolejny przyjaźń. A to dlatego, że ostatnimi czasy mój pogląd na sprawę przyjaźni nieco się zmienił. Otóż zrozumiałam, że kogoś kto może liczyć na nas, nie można nazwać przyjacielem. Osoba, którą tak nazywamy musi być także przy nas w momentach kiedy jej potrzebujemy. Niby prosta sprawa, a jednak długo zajęło mi zrozumienie, a raczej przyswojenie tego. Myślę, że to właśnie przez to tak często jesteśmy zawiedzeni ludźmi, bo za dużo od nich oczekiwaliśmy, i mieliśmy wrażenie, że są skłonni zrobić dla nas to, co my zrobilibyśmy dla nich. Jest w moim życiu wiele osób, za którymi skoczyłabym w ogień, jeśli tego wymagałaby sytuacja. Jednak tylko ci, którzy za mnie również są skłonni oddać bardzo wiele, są warci nazywania ich przyjaciółmi. Zdałam sobie sprawę, że o niektórych po prostu nie powinno się walczyć. Bo ile można utrzymywać przyjaźń, tylko na własnej inicjatywie? Znalazłam także swoją własną, nową definicję przyjaźni. Otóż według mnie przyjaciel to osoba, która bez względu na wszystko, nie będzie cię osądzać, czy oskarżać o coś, jeśli nie jest do końca pewna, że to prawda. To równocześnie osoba, która może najbardziej nas skrzywdzić. Jedna wiadomość, jedno słowo  wypływające z ust przyjaciela, potrafi dotknąć bardziej niż tuzin obelg usłyszanych od osoby obcej. Bo przecież przyjaciel to wreszcie osoba, która powinna znać nas na tyle dobrze, żeby nie osądzać, nie wierzyć w plotki, i nie pozwalać innym wtrącać się w wasze sprawy. Tak, to właśnie według mnie jest definicja przyjaźni. Nie pytajcie mnie teraz, kto jest moim przyjacielem, a kto nim nie jest. Myślę, że ci którzy powinni, wiedzą o tym najlepiej. A ci którzy odeszli... to tylko i wyłącznie ich sprawa. Mam wady, przyznaję się do nich, staram się zmienić. Ale uważam że nie są to tak duże wady, żeby przez nie mnie olać. I że jednak mimo wszystko zalety wyrównują to, co we mnie nie jest doskonałe. Myślę, że kiedyś zrozumieją.  Zatęsknią. I napiszą. I ja wtedy odpiszę. Będę pisać jakby nic się nie stało, doradzać, śmiać się i płakać. Ale to już nie będzie to samo. Bo kiedyś we mnie zwątpili, oskarżyli mnie. I nie dali nawet szansy naprawić swoich błędów. Nie będą już moimi przyjaciółmi.


To chyba tyle chciałam dzisiaj napisać. Dużo rzeczy wpłynęło na to jak będę teraz żyć, nie będę ich wymienia, kto ma wiedzieć, ten wie. Co zamierzam teraz robić? Żyć chwilą z tymi, którzy chcą być przy mnie, czerpać z życia jak najwięcej niezależnie od tego, co ześle mi los, przestać przejmować się hipokrytami,  i wreszcie zacząć być szczęśliwą.

 

Mimo wszystko należy mi się chyba słowo wyjaśnienia. 

 

Komentarze

~jasiek Ludzie nie olewają, tylko się zmieniają.
Nie zmieniają stosunków do Ciebie, tylko sami patrzą inaczej na życie, w miarę dojrzewania.
To nie powinno boleć. Może za bardzo chcesz wszystko zatrzymać, zamiast jak oni pójść dalej? To co nowe, nie musi być gorsze, jeżeli tylko przestaniesz idealizować przeszłość.
26/06/2012 8:57:07
colmystery świetnie ujęte, to właśnie mam zamiar wcielić w życie :) to boli kiedy ludzie najbliżsi nagle przestają z tobą rozmawiać tak jak kiedyś. bo doszukujesz się w tym swoich błędów. tak robiłam do tej pory. teraz zrozumiałam, że to niczyja wina, tak już jest.
26/06/2012 11:38:20