jakies tam z dżeksonem.
wszystko jest inaczej. wszystko sie zmienia. ludzie, swiat nawet sama ja. nie poznaje siebie, nie poznaje tej osoby, na ktora patrze codziennie przed lustrem. zmienilam sie -tak, i to bardzo. zaniedbalam wiele waznych spraw jak i osob. byli dla mnie bliscy a teraz tak dalecy. potrzebuje ich, potrzebuje ich wsparcia, ale wiem, ze to ja spierdolilam, i to po calej linii. latwo powiedziec -idz, powiedz im co czujesz, przeprosc, popros o druga szanse - tak wszystko fajnie brzmi, ale jak to zrobic?. nie mam w sobie az tyle odwagi. z zewnatrz udaje twarda, nie do zlamania, nie do zranienia, mowia ze mam na wszystko wyjebane, ale lepiej jest budzic sie z nadzieja -dzisiaj bedzie lepiej-dzisiaj dam rade. niz chodzic i wszytskim okazywac jaka to ja jestem pokrzywdzona przez los. staram sie. staram sie to wszystko naprawic ale jest trudno. koleny raz zawiodlam JEgo. kolejny raz. njachetniej zasnelabym i juz nigdy sie nie obudzila. ale musze walczyc o siebie sama. musze walczyc o niego, o innych. DAM RADE.moze.