Byliśmy u pana weterynarza dzisiaj. Jak cudowny to człowiek, po prostu niewiarygodne! Niewielu takich pasjonatów zamieszkuje glob. Nie wiem jak dziękować Bogu za ludzi, których stawia mi na drodze, zwłaszcza w trudnych chwilach. Jeżeli się młody nie wyciszy, to niestety będzie trzeba kastrować.
Ale jest i dobra wiadomość, kastrację można zastąpić implantem. Drogie to i działa na pół roku do roku, jednak jak by miało pomóc... Zawsze jakaś szansa, a nie jest ostatecznym rozwiązaniem. Tłumaczyłam mu dzisiaj perspektywy. Minę miał nietęgą. Może coś skumał. 
Zrezygnowałam dzisiaj z Apassionaty.
Strasznie ciężko mi z tym. Trudno.
Mały przyjaciel dzisiaj zachowanie na kilka etapów podzielił. Seria: bardzo grzeczny, łobuz, grzeczny.
Popijamy walerianę od wczoraj. To dopiero hocki klocki przekonać, że coś co tak zajeżdża jest mniam.
Dzisiaj numer stulecia, bo Hrabina mu wlała z zaskoczenia.
Przełknął, ale spojrzał... Długo będzie wspominać jego wzrok. 
Dzisiaj Col wpadł w poślizg i zaliczył krzyżaczka.
Czyli kolejny raz walnął pleckami o glebę. Tym razem uznał swoją winę i z miną, "no dobra idziemy dalej" ruszył na podbój świata. Pokładałam się ze śmiechu kolejny raz.
Właściwie nie ma dnia, żeby ten futrzak nie wywołał uśmiechu na mojej gębie. I tak ma być. Alleluja!