photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 STYCZNIA 2012
Ciociu Magdaskowo, chodź ze mną na spacer! Bardzo, bardzo proszę!!!
Czy te oczy mogą kłamać?

A teraz mały prezencik z dedykacją dla ciotki Magdaskowej.
Na filmie widać początki choroby. Wtedy podupadła na zdrowiu cała rodzina. Mama w szpitalu, tata w domu, pies z arytmią. Nie wiem jakim cudem miałam siłę wziąć kamerę i filmować. Ale czego się nie robi by wywołać uśmiech stęsknionego i przerażonego chorego w szpitalu. Później okazało się, że materiał sam w sobie przydał się jeszcze do analizy zachowań Colina na początku choroby. Jak widać żaden trud nie idzie na marne. Pan Bóg wykorzystuje nawet najmniejsze wyciągnięcie dłoni w kierunku drugiego człowieka.
Ze względu na okoliczności nie muszę przepraszać za mizerną jakość filmu. A skoro materiał kiepski to i wysilać się przy montażu nie było sensu. Pobawiłam się jedynie trochę. Ależ mam możliwości zabawy...   
  Przyjemnego oglądania!
Teraz trochę powrotów. Nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że wyjeżdżając na pogrzeb wyjeżdżam z domu ostatni raz. Nawet zastanawiałam się kto zaopiekuje się Colinem.  Ile czasu minie, nim ktoś go odnajdzie. Później okazało się, że nie byłam odosobniona w tym dziwnym myśleniu. Jednak wolą Bożą wróciliśmy cali i zdrowi. Dzień muszę zaliczyć do bardzo trudnych. Oprócz uroczystości samej w sobie smutnej miałam u boku wciąż słabnącą Hrabinę. Nie do opisania ... Cudem wszyscy wróciliśmy do domu.

Co do śp. wuja Konrada to mogę powiedzieć jedno. Nie pamiętam ANI JEDNEGO PRZYKREGO SŁOWA, które wypowiedziałby do mnie. Wręcz przeciwnie, same dobre, choć w sumie tak niewiele. A dobre słowa w mojej rodzinie to niezwykła rzadkość. Później sobie pomyślałam, że tylko tyle i AŻ TYLE chciałabym zostawić po sobie. By ktoś myśląc o mnie powiedział "nie powiedziała mi ani jednego złego słowa". A tyle słów siejemy, tyle burz...

Po bardzo wielu latach spotkałam kuzyna. Wyjątkowy człowiek, artysta malarz, rzeźbiarz o niespotykanej wrażliwości. No i jak to w tym kraju, wrażliwi ludzie kończą na ... śmietnikach. 

Ja spotkałam jego, on spotkał po wielu latach swoje dzieci. Córki nie poznał, myślał, że to dziewczyna syna... Przykre, ale z drugiej strony, gdy Ania opowiadała to ze łzami w oczach mówiąc "tata mnie nie poznał" była tak nadzwyczajnie piękna i mimo wszystko biła z niej radość.

Niepojęty świat, niepojęte cuda na nim.    


Jeśli chodzi o psa, spisał się na medal. Cały dzień przespał. Nie szczekał nawet, gdy kilka razy do drzwi dobijała się Zosia chcąc zrobić niespodziankę wizytą bez zapowiedzi. No to zrobiła. Sobie. Kilka nieudanych podejść.

Mówiłam, że jak złodzieje wchodziliby do domu, to Colinko rzuci się do CAŁOWANIA!

Całe szczęście, że z tym całowaniem u facetów ciężko, szybko by wymiękli.


A codzienność... Colin rozkoszuje się spacerami. Po kilku minutach ma ochotę wracać. Za to dla odmiany w domu zaczyna się rządzić i grandzić.  Trzeba stwora resetować. Jak Pańcia w domu, to pies uważa, że została dla niego i należy się nią zająć i zagospodarować jej czas. A co. No i najbardziej na spacerach Pańcie "cieszy się" ze skakania po  niej czterema, bądź dwoma łapami (najlepiej całymi w błocie). Dzięki temu Pańcia może prać kurtkę co 3 dni, a i tak wygląda jak kloszard po drzemce w śmietniku.  Chciało się bordera? To morda w ... 

I tak nie zamieniałabym go na ŻADNEGO futrzaka. Nawet konia!

Hrabia Colin stroni od kałuż, ale zamarznięta biała kałuża to już zupełnie inna sprawa. No i dzięki temu kundel zaliczył pierwszy poślizg z wyczołgiwaniem się z mordą przy lodzie. Ależ łapki przebierały.  Trzeba było Pańci słuchać!


Na koniec jeszcze hit - jak bym miała mało stresów!!!

- Gosiak kiedy jest Apassionata, bo mnie już sie wszystko pochomikowało...

- Apassionata? Już była! 

- Co?! Nowy aparat i... Ja cie...

No i dzięki temu wysiliłam mój mózg i sprawdziłam, że BĘDZIE, a Gosiak najzwyczajniej w świecie robi mnie w balona!  Ku swojej, a z opóźnieniem i mojej radości.