Shiyazaki Yakusamashi
Pamiętasz?
Rysowanie Ciebie zajęło mi wtedy 2 dni.
kowarete iku sekai.
what about now?
"Znów przyszedł, w nocy. Chociaż nie, tym razem to ja przyszedłem do Niego. I pierwszy raz, budząc się z mokra od łez i czerwonych kropel na poduszce, ujrzałem to tak naprawdę. To, co widziałem każdej przecież nocy. Twarz tej osoby. Zabijającej mnie i niszczącej Jego. On.. Mówi, że to chłopiec z tramwaju. W moich marach, jest to.. Jestem to ja. Zawsze widziałem wszysko od tyłu, teraz spoglądałem w uśmiechnięte oczy tego stworzenia. Jak delikatnym, czułym ruchem dłoni dotyka Jego twarzy, a gestem zaprasza. Znów pocałunek. I smak krwi. A on - a raczej drugi ja - wciąż Go dotyka. Jego policzków, ust, szyi, dłoni.. Tak paskudnie się uśmiechając. A tam, gdzie spoczywają jego ręce; na Jego ciele zostają czerwone ślady. I obserwuję to, widzę drugiego siebie, nie mogąc nic zrobić.. I znów ten zapach. W całym pokoju mocny, acz przyjemny zapach marihuany. I pająki, setki, miliony pająków... Które zajmują łóżko, na którym leży zakrwawiony On. Gdy schodzą, już Go nie ma. Zostają tylko plamy. Plamy krwi.. I słychać melodię, tak dobrze znaną. Grę Łukasza. I czuję, jak coś rozrywa mi wnętrze, jakby dusza uciekała z ciała. Słyszę krzyk, krzyk Shiyazakiego, jednak.. jakby za mgłą. Czyjś przyśpieszony oddech, głośne bicie serca, pisk. Trzask opon, huk. Widok strzykawki, z której sączy się krew. I znów te pająki.. Zapach marihuany. I nagle wszystko znika. Jest tylko ciemność. Słyszę czyjeś kroki, czuję pod dłońmy wilgoć, jakby leżał na jakiejś posadzce. Zapach stechlizny. I ktoś odgarnia mi włosy, całując w czoło. Mówi, że już dobrze. Że już zawsze będziemy razem, że nigdy nie będę płakał. I że mi wybaczył. Te tabletki.. To Łukasz. Poznaję te Dłonie, zwinne od uderzeń w klawisze, delikatne, od czułości z jaką traktuje Nuty. Ten głos... Tak lekki, niosący za sobą echo. Oślepłem? Wstaję, mimowolnie, oddając się Jemu. Ufam Mu, wiem, że poprowadzi mnie dobrze. Czuję na dloniach mokrą maź, smakuje metalicznie. krew. Po karku drepczą małe, zwinne nóźki, dreszcz strachu. Tak, to pająk... A w nożdrzach zapach stechlizny i marihuany. Nagle robi się jasno, otwieram oczy, widzę czyjąś Dłoń. Jasna, wręcz oślepiająca. Czy to woła mnie Bóg? I uderzenie w policzek. Otwieram oczy, widzę Shizuku, zakrwawioną poduszkę, czuję policzki mokre od łez, spocone dłonie i czoło. Sen się skończył."