Dopiero teraz czuję powagę życia. A raczej powagę naszych czynów i poziomu trudności jakości naszego życia.
Nie sądziłam kiedykolwiek, że w tak młodym wieku będę w stanie powiedzieć (z ręką na sercu), że to w czym egzystuję jest tak naprawdę wyjątkowo ciężkie i skomplikowane. Nie miałam pojęcia jak wielkie decyzje trzeba podejmować, w jakim wielkim stopniu rzeczy, które mnie otaczają mają wpływ na to - w jaki sposób się rozwijam. Nie zdawałam sobie sprawy też z tego, jak mocno będę czuła we krwi ważność dorastania. Jestem w wieku, kiedy wszystko we mnie się kształtuje. Nic, co teraz wejdzie mi w nawyk, nie umknie mojej osobowości w przyszłości.
Czuję ogromną potrzebę zadbania o siebie. Kiedyś nieodpartą potrzebę miałam zadbania o innych, ale teraz już wiem, że nie zawsze się da. Wiem, że mogę być ważnym narzędziem w tym procesie, ale nie mogę być gliną, która na dodatek sama się rzeźbi.
Niestety- jest to nieodparty fakt- każdy z nas musi martwić się mocno o siebie. Widzę dokładnie teraz, w jakich momentach trzeba być egoistą. Odkryłam.. Odczułam na własnej skórze, że można się zniszczyć bardzo łatwo zbyt mocno walcząc o innych. To prawie jak autodestrukcja.
Nie, nie chodzi mi absolutnie teraz o brak ze swojej strony jakiegokolwiek odezwu wobec bliskich. Nie.. nie potrafię tego teraz sobie przelać tu, w słowach. Ale czuję całą sobą tę ogromną granicę, jaką muszę sobie wyznaczyć w tej sferze. Nie chcę znów sama się zagubić.
Mimo wszystko, gdzieś tak w sobie czuję jeszcze skumulowaną siłę, która czeka na dobry moment, aby się uaktywnić.
Odkrywam też w sobie nowe cechy, a wśród nich upartość. Właściwie, to po prostu dostrzegam ją też w innym wydaniu -
upartość, która przeradza się w brak poddawania się.
Nie wiem, jakoś ciężko mi wszystko co we mnie przesiaduję ubrać w słowa. Piszę szyframi, które w głowie znaczą wiele i każde słowo uruchamia w głowie klatki wspomnień i przeżyć. Niesamowite i irytujące zarazem..
Chyba powoli blokada umysłowa upada i potrafię na nowo sumować swoje myśli. Chociaż przyznam, że było mi odrobinę łatwiej,
kiedy nie rozmyślałam zbyt wiele. Po prostu trwałam. Tylko nie da się tak żyć, na dłuższą metę. To znaczy, może się da,
ale ja tego nie chcę.
Znowu nie pamiętam, o czym pisałam przez całą notatkę,
i znowu nie będę czytała jej po opublikowaniu.