znalazłam moje słowa sprzed roku:
bez podsumowań, wyliczeń zysków i strat.
bez wyrzutów i pretensji do innych i samej siebie.
z uśmiechem do przeszłości i przede wszystkim przyszłości
z pozytywnym nastawieniem do różnych wydarzeń
dużo za mną, ale jeszcze ogrom przede mną.
dzisiaj ujęłabym to troszkę inaczej. dalej twierdzę, że to dość mądre słowa, jednak przychodzi moment, w którym człowiek powinien zrobić sobie tabelkę, wpisać do niej pozytywy i negatywy, wypisać plany, założenia, marzenia, jednocześnie podsumować to, co minęło, co było dobre, a co złe. powinien wreszcie zamknąć pewne rozdziały w swoim życiu i nigdy, przenigdy do nich nie wracać. założyć nowy pamiętnik, otworzyć czyste białe karty i starać się żyć pełnią, jeszcze bardziej, niż starał się w ubiegłym roku. czas na zmiany, na lepsze.
ponoć mówią, że jaki sylwester taki cały rok
a że hasło sylwestra 2012/2013 to GNÓJ W CHUJ, to mój rok powinien być katastrofą
przekonam się ja i ty, że tak nie będzie.
czas start. mija czwarty dzień nowego roku.
wypadałoby robić sobie plan dnia, na każdy, każdziuteńki dzień. godzina w godzinę. bez marnowania czasu. bez lenistwa, bez chorowania, bez bolącej nogi, ręki, czy ucha. bez narzekania, bez marudzenia, bez osądzania. SZKODA CZASU. przy założeniu, że będę żyć 80 lat (choć wątpię, że dożyję tego wieku), zostało mi zaledwie 22 265 dni życia. póki co przeżyłam 6935 dni. wydaje mi się, że BYĆ MOŻE ta końcówka, czyli 935 dni mogłam wykorzystać dobrze, zrobić coś wartościowego, pożytecznego, dobrego, dla siebie i innych. a gdzie kolejnych 6 tysięcy dni?
04.01.2013: RESPECT THE TIME