Autodestrukcja pustego umysłu... A może umysłu pełnego marzeń, wspomnień, smutku i żalu. Właściwie, to moją głowę zalewa teraz masa pytań. Jak do tego doszło? Gdzie szukać przyczyny? Dlaczego? Dlaczego, jeden telefon od bliskiej osoby ma siłę tak potwornie niszczącą ogół zamysłu najbliższych chwil życia? W jaki sposób kiedy jesteśmy szczęśliwi, pare ułamków sekundy jest w stanie zakończyć nasz entuzjazm? Tworami naszej wyobraźni są przeważnie momenty spędzane z tymi najważniejszymi. Osobami dla których jesteśmy w stanie zrobić naprawdę wiele. A czego oczekujemy w zamian? Bynajmniej ja oczekuję tylko dobroci. Chciałabym, aby ktoś ułożył pewną receptę/ instrukcję, która instynktownie poprowadzi do budowania szczęścia i poczucia spełnienia w związku. Jeśli miałabym w sobie taką możliwość egoistycznie zaczęłabym od samej siebie. Pragnę z całego serducha dzielić się sobą właśnie z nim. To kwestia pewności, że on na, to zasługuje. Pisząc o nim, tak kompletnie bezosobowo czuję się zdecydowanie nieswojo, bo przecież go uwielbiam. Ale niech tak zostanie. Wiele, naprawdę wiele mogłabym wypisywać jego zalet, ale niech, to pozostanie nadal moim intymnym sekretem. Może i racja, może, to wszystko za szybko się potoczyło, ale całe nasze życie toczy się bardzo szybkim odgórnie narzuconym tempem. Ta relacja jest bardzo urzekająca według mnie. Jest jeszcze taka niewinna, prosta, dziecinna. Mając tyle lat nie potrzebujemy jeszcze marzyć o bardzo dalekiej przyszłości, Przeważnie liczy się tu i teraz. Mówiąc kolokwialnie, zajebiście jest się wtulić w jego ciało i czuć się taką bezbronna, czując na sobie jego siłę. Reasumując: otworzyłam się na niego. W przeciągu krótkiego okresu czasu przyzwyczaiłam się do niego.
http://www.youtube.com/watch?v=Ze7H_MEQVb8