Gdyby Romeo porzucił Julie i na zawsze wycjechał Z Werony, a ona przystała na propozycje Matrymonialną Parysa? Czy ktokolwiek mogłby ją za to potępiać? Była to chyba jej jedyna szansa na odbudowanie moralności. Tylko u Boku przyjaciela mogła liczyć na to, że jeszcze nie raz sie uśmiechnie...
Przypomniał mi się dylemat związany z Parysem. Jak miałam traktować mojego Parysa? Co było Fair? Nie wyobrażałam sobie dlszego życia bez utrzymywania kontaktów z Jacobem - wolałam nawet nie myśleć że mogłyby zostać znowu zerwane. Brzmiało to pompatycznie ale taka była prawda. Zstanawiałam sie jakby postąpiła Julia gdyby Romeo by ją zostawił? Nie dlatego że go wygnano ale po prostu. dlatego że się odkochał? Co by było gdyby zmienił zdanie i wrócił do Rozaliny? Gdyby nie ożenił się z Julią tylko znikł bez Śladu? Chyba domyslałam się jakby się czuła. Już nigdy nie miała by się otrząsnąć po tej stracie, bylam tego pewna. Jeśli wróciła by do starego zycia to tylko z pozoru. Nie zapomniała by Romea, nawet gdyby dożyła by sędziwego wieku. Jego twarz towarzyszyła by jej na każdym kroku. W końcu musiała by sie z tym pogdzić. Ciekawi mnie, czy zdecydowała by się poślubić Parysa, dla świętego spokoju, żeby zadowolić rodziców? Nie, raczej nie, chociaż z drugiej stronyw dramacie nie opisano tej postaci zbyt dokładnie. Parys był tylko jednym z czarnych charakterów, narzędziem w rękach dramaturga, zagrożeniem wprowadzającym do fabuły napięcie. A co jeśli prawda o nim wygladała nieco inaczej? Co jeśli Parys był przyjacielem Julii? Jej najlepszym przyjacielem. Jedyną osobą której mogła się zwierzyć jak bardzo cierpiała, po odejściu Romea? Co jeśli nikt inny jej tak dobrze nie rozumiał i przy nikim innym sie tak dobrze nie czuła? Jeśli był współczujący i cierpliwy? Jeśli się nią zaopiekował? CO jeśli Julia nie umiała sobie wyobrazić bez niego dalszego życia? Jeśli w dodatku naprawde ją kochał i zależało mu na jej szczęściu? Co jeśli.. i ona kochala Parysa? Nie tak jak Romea, to oczywiste, ale dość mocno by także pragnąć go uszczęśliwić?
Moja miłość do Jacoba była niczym w porównaniu z tym co czułam do Edwarda, ale nadal przeciez zasługiwała na miano miłosci. Czy Edward nie chciał by, żebym walczyła o szczęści. Zakładałam ze jego intencją nie było zmienienie mnie w emocjonalną kalekę. Ucieszyłby się chyba dowiedziawszy się, co planuje, a przynajmniej nieczego by mi nie zabronił. W końcu to On sam odrzucił moja miłość. Teraz mogłam jej ułamkiem obdarzyć kogoś innego
-Bądz szczęśliwa.
Czekaj, chciałam zawołać do Edwarda. CHWILECZKĘ co to miało być? Tylko jaki sens miało konwersowanie z własną iluzją?
Jake był gwarantem mojego zdrowia psychicznego. Tylko czy miałam prawo nadal uważać go jedynie za przyjaciela? Parę tygodni temu marzyłam żeby, Jackob był moim bratem. Teraz uzmysłowiłam sobie, że to, czego naprawdę pragnę to móc z czystym sumieniem zagiąć na niego parol. Jak by nie było braterski uczucie i własciwe nie miałam nic przeciwko. Było mi tak dobrze, , kiedy mnie przytulał -tak błogo i ciepło. Zapewniał mi poczicie bezpieczeństwa. Nasza przyszłość leżała moich rękach.. Po pierwze musiałabym mu opowiedziec o moich deliberacjach . Szczerość to podstawa. Musiała bym mu wszytsko odpowiednio wyjaśnić, tak żeby nie uznał że robie mu łaskę. Tylko żeby zrozumiał, że jest wręcz przeciwnie - to ja nie dorównuje mu do pięt. Wiedział że rozstanie z Edwardem odmieniło mnie na zawsze, takie wyznanie było by dla niego zaskoczeniem, ale nie mogłam zataić przed nim żadnej z moich nowych przypadłości. Miałabym obowiązek, wyjawić mu nawet to, że oszalałam, bo zdarza mi sie słyszeć w głowie głos mojego bylego. Tak, zanim podjełabym ostateczną decyzje, musiałby poznać najbardziej wstydliwe szczegóły. Mimo że było ich wiele, nie bałam się jednak odrzucenia. Nie miałam wątpiliwości, że jeśli tylko się zdekraluje Jacob nie bedzie zwlekał ani sekundy. MIałabymzainwestować w ten związek wszytsko co mi zostało - każdy z kawałeczków mojego złamanego serca. Jedynie gdybym zaangażowała się w najwyższtm stopniu moje postępowanie można było by uznać za prawdzwie szlachetne.
Ale czy było mnie na to stać?
Tyle trudnych pytań.....