tya.
tak więc koncert, a właściwie stanie tudzież bycie wciskaną w barierki przypłaciłam sobie dwudniowym półogłuchnięciem [wyjątkowo nie przesadzam], obolałymi mięśniami i nasileniem objawów przeziębieniowych, ergo siedzę w domu. ale ale, muszę przyznać z rozbrajającą szczerością, że, cholera, było warto. nawet opuszczając matematykę + niezapowiedzianą kartkówkę i tym samym narażając się na gniew boski. co najdziwniejsze jeśli chodzi o mnie, podobały mi się wszystkie supproty [swoją drogą, nieznane mi bliżej] i z chęcią ich wysłuchałam. Black River ma niezwykle charyzmatycznego wykonawcę! <3
a teraz idę spać, coby troszkę odchorować i odpokutować. a później myśleć, jak skombinować kasę na kolejne.. pięć koncertów w przeciągu dwóch miesięcy?!
ave! m/
Kult - Łączmy się w pary, kochajmy się.mp3