Ten rok był dla mnie rokiem największych, najważniejszych decyzji. Zostawiłam wszystko to, co znałam, co od zawsze było moją przystanią, zostawiłam bezpieczeństwo, komfort, otwarte ramiona kobiety mojego życia i wskoczyłam w dorosłość trzymając rękę najwspanialszego z mężczyzn. Zmieściliśmy całe życie w jednej przyczepie i ze łzami w oczach żegnaliśmy się z tą łatwiejszą częścią naszej wspólnej drogi. Urządziłam nasze pierwsze prawdziwe wspólne mieszkanie; wybierałam kolory ścian, przestawiałam meble, pilnowałam każdego wbitego gwoździa, tworzyłam miłość. Wysłałam dziecko do przedszkola, oddałam najmniejszą z najmniejszych do żłobka gryząc ręce ze strachu. Nauczyłam się jeździć, zaczęłam studia. Zebrałam w jednym miejscu wszystkich ludzi, którzy są dla nas najważniejsi. Stałam w białej sukni, ze łzami w oczach i słuchałam jak człowiek w którego dłonie złożyłam wszystko, co miałam, przyrzeka kochać mnie już zawsze. I było piękniej, mocniej, bardziej, niż w którymkolwiek z moich snów, niż w którymkolwiek z marzeń.
Przebiegam wzrokiem moją listę postanowień z zeszłego roku i uśmiecham się w duchu, bo znowu nie schudłam, znów nie mam płaskiego brzucha, znów nie ograniczyłam słodyczy i nadal wydaję zbyt dużo pieniędzy na głupoty, ale czy to ważne? Skoro co roku w moim pamiętniku wielkimi literami kreślę to jedno, najważniejsze, najcenniejsze z postanowień i co roku podkreślam je z dumą, bo mimo burz, mimo zakrętów, ślepych uliczek, co roku je spełniam. JESTEM SZCZĘŚLIWA. Mam wszystko.
Nie było łatwo. Nigdy chyba nie będzie. Szczęście nie czeka gdzieś za rogiem, nie ucieka, nie bawi się w zgadywanki. Ono jest. Tu. Przy nas, z nami. W każdej sekundzie. Najtrudniej jest chyba je dostrzec, później wszystko jest proste. Czasem o tym zapominam. Czasem nadal gonię za niedoścignionym, szukam tego, co przecież musi zostać ukryte, walę głową w mur własnej naiwności, zachłanności, pychy. Ale zawsze łapię się kogoś, kto sprowadza mnie na ziemię, kto trzyma mnie wystarczająco mocno, by nie pozwolić mi odlecieć w otchłań pytań, gdybania i złości.
Otaczają mnie dobrzy ludzie. Otacza mnie miłość. To był dobry rok. Wspaniały.
Przed nami kolejny. Zupełnie nowy. Razem z nami będzie dorastał, dojrzewał, zmieniał się, śmiał, płakał. Kolejne dni, które kiedyś stworzą moją, naszą historię.
Nie życzę sobie wygranej na loterii, nie życzę sobie nowego samochodu, lepszej figury. Chcę by było jak jest. By było jeszcze lepiej. Chcę żebyśmy już zawsze pnęli się w górę, byśmy nigdy nie musieli spoglądać w dół.
Chcę uśmiechu moich dzieci, dłoni mojego męża, ciepłego głosu mojej mamy. Niczego więcej.
Chcę już zawsze mieć w sobie ten spokój. O dziś, o jutro, o nas.