stało się ! ochydne , paskudne , wredne choróbsko dopadło moje dziecko . kaszel co kilka minut wstrząsa malutkim ciałkiem , katar zatyka guziczkowy nosek , gile wiszą przy pasie i rozsmarowują się na rękawach ulubionej pandowej bluzy , oczka łzawią , apetytu brak , brakuje już tylko gorączki na którą wcale nie czekamy , mamy nawet nadzieję , że skoro nie było jej tyle czasu to już się nie pojawi . użalam się nad tą moją słodyczką , głaszczę spocone czółko , śpiewam kołysanki i przynoszę gorące kakałko na każde zawołanie i kiedy w końcu zmęczone powieczki opadają - padam i ja . wściekła , przemęczona i zrezygnowana .
od dwóch dni niemal nie śpię , jak nie fasolowe przeboje , to gabrysiowa choroba , ale wygląda na to , ze moje obolałe gardło odpuszcza i przynajmniej przeziębienie da mi odetchnąć. zostaje już tylko ból pleców , brzucha , nóg , ciągłe mdłości i zmęczenie , rozdrażnienie i brak cierpliwości . spoko , mogło być o wiele gorzej !
mój plan przeprowadzki był naprawdę dobry , był genialny ! według niego dziś wszystko powinno już czekać gotowe aż zdecyduję się przespać pierwszą noc w nowym domu ... no cóż , nie czeka , za to mój pokój tonie w podróżnych torbach , kartonach i stosie naszych rzeczy . salon zresztą też . ale , ale ! to wcale nie moja wina ! mój tata ni z tego , ni z owego zamiast siedzieć na miejscu i mi pomagać zaczął wyjeżdżać do pracy na drugi koniec irlandii , dacie wiarę ? a weekendy zamiast poświęcać tylko mi , dzieli między kilka niezbędnych kursów ze mną i załatwianie 'swoich spraw' . więc mój plan od początku miał lekką obsuwę , ale nie martwiłam się , bo przecież co za problem ? wszystko miałam przewieźć już jutro i całą niedzielę spędzić urządzając , poprawiając i dopieszczając . mój tata wrócił z pracy ,owszem . tyle , że bez auta ! bo ten nasz głupi , wielki samochód nie miał się kiedy zepsuć , no nie miał ! nie mógł poczekać jeszcze kilka dni ? nie mógł poczekać z rozkraczeniem się na środku autostrady chociaż do niedzieli ? ano , najwyraźniej nie mógł . paweł obiecał mnie uratować i przewieźć to , co się da , ale wszystko , co większe przeczeka jeszcze przynajmniej tydzień , bo chociaż gołąbkowe auto jest cudowne , wypasione i jeździć nim to 'szpan na dzielni ' w kwestii funkcjonalności jako samochód przeprowadzkowy wypada raczej słabo na tle mojej ukochanej zafirki . ale nie denerwuję się , nie ma czym , bo i po co ? powoli , krok po kroku , będzie cudnie ! :)
w niedzielę planuję zabrać ze sobą mamcię i spędzimy pierwszą noc w domu ( tak , boję się spać sama . nie , mama i tak by mi na to nie pozwoliła , bo jest pewna , że zaczęłabym wtedy rodzić ) . a w poniedziałek nareszcie przylatuje nasz brakujący puzelek , tatuś . już myślę o schabie w sosie i cieście z owocami , cudownie zrobić coś dla kogoś .
Inni zdjęcia: Miłej niedzieli :) halinam88888888888 podgolymniebem1547 akcentovaDrops & Sunset photoslove25Chapeau bas. ezekh114Miłość jednego imienia samysliciel35Wybrzeże morza czerwonego bluebird11Po przerwie liskowata248Perspektywa. ezekh114Moje nowe butki # PUMA xavekittyx