znowu dopadła mnie bezsenność i znowu myślę o wszystkim tylko nie o spaniu , nawet jeżeli przyjemnie jest zapaść się w moją mięciutką , owieczkową poduszkę . uderzanie palcami w klawiaturę powoduje , że nie odmarzają więc pisanie kolejnej bezsensownej notki wydaje się być świetnym pomysłem , ba! pokusiłabym się nawet o stwierdzenie , że genialnym .
często zdarza mi się zapomnieć , że moja gabcia nie ma jeszcze nawet dwóch lat . jest tak zabawna i przemądrzała , że wszyscy traktujemy ją jakby była starsza . o tym , że wciąż jest maleńką dzidzią przypomina mi w nocy , kiedy przebudza się z płaczem , a ja tulę do siebie jej tak drobne , cieplutkie ciałko , głaskam mięciutkie włosy , całuję rozgrzane czółko , a ona w buzi ciamka pieluszkę przemoczoną od śliny . w ciągu dnia moje dziecko zwyczajnie nie ma już czasu na czułości , jest zbyt zajęta poznawaniem świata ... i jedzeniem . jej pierwsze słowa po brzebudzeniu to zazwyczaj :" mama , na dół , śniadanko ! " . numerem jeden w gabrysiowym menu jest "mięsio" . wystaje pod lodówką i woła " mięsio!oddawaj mięsio!" tak , moje dziecko uważa, że lodówka jest okropnym , ochydnym stworem bez sumienia , który pożera jej ukochane mięsko . kiedy widzi , że "babćka" wychodzi do sklepu od razu biegnie po notes i esami floresami zapisuje swoją liste zakupów , która zazwyczaj brzmi : "lizaczek , pączek , mięso " . mam wrażenie , że od tego mięsa zaczęła robić się agresywna , bo dziś prawie odgryzła mi nogę bez wyraźnego powodu , a jej zęby stały się jakby mocniejsze , pewnie od rozszarpywania tych wszystkich kawałków mięsa . oczywiście nadal kocha brokuły , kalafiory , marchew , jabłuszka, truskawki i maliny , ale kiedy ma do wyboru kiełbasę i batona ... cóż, wybór jest prosty .
dzień po usg słodyczka była tak zachwycona perspektywą posiadania dzidzi w domu , że wszystkim dookoła przechwalała się, że będzie miała siostrzyczkę, a ja oczywiście jak zwykle pękałam z dumy , bo przecież to akie piękne , wzruszające , bla bla bla . a dzisiaj rano moje dziecko serwuje mi taką konwersację przy omlecie :
ja : gabryniu , chcesz żeby mama urodziła siostrzyczkę?
gabcia : nie ! pieska !
tak więc zmiana planów , fasola zostaje rodzinnym szczeniaczkiem , gabi zdecydowała , my nie mamy za wiele do powiedzenia .
doszłam do smutnego wniosku ( TAK , SMUTNEGO ! ) , że całe moje życie zaczęło kręcić się wokół moich dzieci . kiedy pierwszy raz zaszłam w ciążę obiecałam sobie , że tak się nie stanie , że nie zapomnę o sobie , że poza matką chcę być też ( a może przede wszystkim? ) kobietą , że nie zrezygnuję z żadnego ze swoich marzeń . tymczasem maturę napisałam siłą rozpędu , na studia co prawda się dostałam , ale zrezygnowałam , miałam odłożyć je tylko na rok , ale prawdopodobnie odłożę i na kolejny . nie piszę już niczego , co mogłoby choć zakrawać o materiał na wymarzoną książkę , nie śledzę ukochanych blogów , zapomniałam słów ulubionych wierszy . za to jestem świetnie zorientowana w rozszerzaniu dziecięcego jadłospisu , z kupki wyczytuję chorobę mojego dziecka , wiem , jak spierać plamy z dziecięcych ubranek i ile zjeżdżalni znajduje się w naszym mieście . tłumaczę sobie , że to tymczasowe , że przecież teraz potrzebują mnie najbardziej , że niedługo podrosną , pójdą do przedszkola , do szkoły , a ja będę miała mnóstwo czasu na samorealizację . przecież na naukę nigdy nie jest za późno , a czy kolejny papier potwierdzający moje kwalifikacje jest wart przegapienia pierwszego słowa , pierwszej wyplutej marchewki , pierwszego guza ? chcę żeby wszystko co pierwsze było ze mną, przy mnie , dla mnie i dzięki mnie . zdecydowałam się być mamą , czy właśnie nie dlatego ? czy nie powinnam już pozwolić samej sobie trochę zwolnić ? odpuścić ? nie wszystko naraz .
od leżenia w jednej pozycji rozbolał mnie tyłek . tyłek za który zaraz po ciąży planuję się zabrać tak swoją drogą , bo mam wrażenie , że mam pośladki jak 60 letnia staurszka .
chciałabym już zasnąć. internet nie ma przede mną tajemnic . to nie dobrze .