stało się . przetrwałam pożegnalną imprezę ms.lynch , pośpiewałam na próbach , a jutro o 20 oficjalnie stanę się
absolwentką . pamiętam , kiedy odliczałam dni to graduation i nie mogłam się doczekać tej błogiej świadomości , że szkolny mundurek mogę upchnąć w najdalszy kąt szafy , oddać potrzebującym , spalić , zrobić z nim cokolwiek . dziś na samą myśl o tym , że jutro wszystko się skończy brzuch ściska mi się jak gumką recepturką . sukienka czeka już w szafie , włosy proszą się o porządne uczesanie , czekają mnie ostatnie zakupy i mamy zamiar bawić się do rana : ))
przyglądam się twarzy zniekształconej niezrealizowanymi marzeniami , znudzeniem i rozczarowaniem . w kącikach pochmurnych ust czają się słowa silniejsze niż ostrze noża . noc nie przynosi dobrych snów , poranki nie witają obietnicą piękna . tak blisko , więc dlaczego tak daleko ? czy to nie banalne ? czy to nie tragiczne ? wróć .