Obudziłem się o północy. W okno uderzał z coraz większą siłą podmuch jesiennego wiatru, nie dało się uniknąć, że to koniec urodzajnego lata i zaczyna się zabijająca wszystko zima... Odsłoniłem okno, widząc tylko wiszące na niebo szaro-czarne chmury, były wyjątkowo złowrogie, jakby zwiastowały śmierć... Chyba wyobraźnia płata mi figle, pomyślałem. Położyłem się spać, mając nadzieję, że tym razem nic mnie nie obudzi...