Lecę na samo dno.Opadam.Dość powoli.
Już mi obojętne co będzie dalej. Chcę się od nich wszystkich oderwać.Od wszystkich ludzi.Niech wkońcu zostawią mnie i zajmą się sobą.Wyniszczę się.Zabiję . Nie chce umierać szybko . Zrobię to powoli tak, aby oni też cierpieli. A gdy już odejdę to bez słowa. Czemu tak jest , że mimo zaparcia robimy coś ? ''Coś'' czego żałujemy . To ma być jakaś próba ? Jakiś sprawdzin ?
Nie zdałam go. Może najlepiej będzie jak odetnę się od wszystkiego. Będziecie tylko wy i ja. I zero jedzenia,przyjaciół,rodziny. To jest potrzebne. To ulepszy mnie. Zresztą po chuja będę się choćby starała być tylko z wami , jak jestem tak podporządkowana że mi nie pozwolą. Ze będą problemy. Chcę je . Ale nie w tak wielkiej skali. Chcę być intelektualistką . Mimo ogólnej oceny przez znojomych , którzy ocenią nawet nie myśląc na tym co mówią - niby jestem, ale to tylko ich przypuszczenia. Chcę być sama. Bez nich. Tylko z wami.