Wtorek... eh...
Od dziś chyba mój najbardziej pojebany dzień!
Pobudka:
Obudziłem się z lepszym humorem niż wczoraj. Hm... sam nie wiem dlaczego! Odsłoniłem roletę... SPADŁ ŚNIEG! No kurde! Na ferie go nie mogło być? Co za świnia!
Ale skoro spadł śnieg to jak zwykle ZKM zawiedzie... wiec musze jechać trochę szybciej niż zwykle!
W autobusie:
Kurcze... chyba nie tylko ja pomyślałem, żeby jechać szybciej! Ścisk taki, że nie wiem czyja dupa moja!
Po godzinie:
AAA!!! Umrę w autobusie! Już widzę te nagłówki „Poświęcił Sie Dla Obowiązków”! Tak jasne! Ja i obowiązki! To jak skrzyżować kota z hipopotamem, na dodatek chce mi się palić a nie mam co! Dobrze, że chociaż walkman mnie przytrzymuje przy życiu... gdyby nie on to moja czarna wizja już była by realna!
Na przystanku:
Kurde... coś nic nie jedzie pod moja szkołę! Wiem, że to zadupie... ale bez przesady! Przeciętnie jedzie coś w tamtą stronę co 15 minut... ale dziś najwyraźniej nie!
Dopisek:
Już nie lubię śniegu!
Po trzech minutach:
Jestem w autobusie! Alleluja! Jest 8.46 mam na 8.55 a jestem w połowie drogi... super!
8.47:
Chce mi się palić
8.48:
Naprawde chce mi się palić!
8.50:
Umieeeraaam!
8.59:
Dojechałem! Hurra! Może jak się pospieszę to mi nawet spóźnienia nie postawią! Biegnę, Biegnę... Nagle! Słyszę : „Marcin idziesz zapalić?” – Czy mogłem odmówić ? ! ?
Pierwszy buch:
Ooo tak! Tego mi było trzeba! Wiem, że spóźnienie to zła rzecz... ale jednak głód nikotynowy jest większy ode mnie! Pale sobie przed głównym wejściem do szkoły i gadam z moim wybawicielem (Dubkiem – spoko koleś, chłopak koleżanki z klasy).
Wchodzę do klasy:
Em... siedzą 3 osoby! No co tam... siadam! Usiadłem sobie w kącie... nauczycielka nic nie mówiła (Trochę jest walnięta... ale fajna jest) więc zatkałem se uszy słuchawkami i puściłem U2!
Przerwa:
Reszta mojej kochanej klasy zeszła się w końcu! Dowiadujemy się, że dziś jest konkurs jakiś tam i można coś wygrać... poszedłem z Adrianem po kupon.
Z kuponami:
Można wygrać kubki, koszulki i słowniki! Ekstra... o tym marzyłem całe życie. Ale co tam... dla beki można wrzucić.
Losowanie jest o 12.30 – coś czuje że wygram kubek!
12:30
Ekhu, ekhu! – Przepraszam to od tych Czerwonych L&M-ów Adriana! Bleh... nienawidzę ich ale już miałem takie ciśnienie ze musiałem!
Ok. czytają kto wygrał... wielki stres!
Adrian wygrał kubek – świnia
Magda koszulkę...
Kurde... też chciałem ale co tam... dobra czas iść do WC bo niedługo nie wytrzymam!
Już chciałem odchodzić kiedy usłyszałem swoje imię i nazwisko!
- Czy jest Pan Marcin S.... Marcin S. ?
- Taak! Tu jestem! – wykrzyknąłem pełen nadziei! Już sobie wyobrażałem jak pije z tego kubka!
- Gratulacje wygrał Pan główna nagrodę czyli: Słownik Polsko Angielski, Angielsko Polski! Brawa!
Wow! Normalnie to było to.... dobra tam idę się odlać!
W kiblu:
Ja przy jednym pisuarze, Adrian przy drugim.
- Adrian chcesz kupić słownik?
- Nie... mam kubek...
- To weź się zamień!
- Nie...
Świnia...
Fizyka (ostatnia lekcja)
Pani zrobiła kartkówkę! O shit! Przecież Fiza to czarna magia dla mnie!
Po sprawdzeniu przez Panią kartkówek:
Jupi! Dostałem 5! Jedyna na całą klasę! (Nie pytajcie jak to zrobiłem... sam nie wiem)
Autobus (Powrót do domu) :
Zmęczony jestem... jak wrócę to chyba od razu pójdę spać!
W domu:
Miałem iść spać... ale niestety! Czeka mnie jeszcze
- Pies
- Sprzątanie
- Lekcje
- Zaniesienie cioci walentynki od babci (A sama se nie może przyjść?)
- Napisanie notki na photobloga!
Po wykonaniu tych czynności:
Dobranoc!
(Chyba będę znów chory – mam zatkany nos! )