Walka, jak zawsze.
ciągle walki. i ciągły wstyd... na tym świecie chyba nikt już go nie ma co?!
nawet nie będę pisać, że coś mnie zdenerwowało.
szkoda marnowania waszych/ naszych zawistnych oczu na czytanie tego.
szkoła lekko przeraża, tj jak zawsze cieszę się, że ją mam, bo ją od samego początku
początków uwielbiam, uwielbiam, itd ...<3
ale jednak lekcje od 7:30 do 16:20 to za duży wysiłek, a łacina też przerasta moje
umiejętnoiści już po tygodniu, nieźle... ale za bardzo się nią jaram, żeby odrzucić, ha,
więc będę walczyć! ciągłe walki!
sol nun ardet
- tyle wam powiem, bo nic więcej nie widze. tylko to, w koncu, gdzieżby coś optymistycznego...
i chuj, jednak coś będzie... Życie jest piękne! co nie Zuzia? tylko my to wiemy, uwielbiam; *