Ojej. ;C Nie mam jak notek dodawać.. ;/
Ja, Ty, ulice przez które codziennie chodziliśmy. Między nami kurczowo zaciskające się ręcę. Nie, nie czuliśmy strachu. Czuliśmy radość, mieliśmy ochotę skakać tak, jak pewnego wieczoru skakaliśmy gdy odprowadzałeś mnie do domu. Pamiętasz? Czułam, jak coraz bardziej zaciskamy dłonie, jakby zaraz miało coś nas rozdzielić. Jakby nasza sielanka miała po chwili się skończyć. po chwili kazałes mi iść przodem, ponieważ chcieliśmy ominąć grupę przechodniów. Zawsze mnie puszczałeś przodem, gdy przed nami wyrastała przeszkoda. I zawsze trzymałeś mnie mocno za ręke. Lecz tym razem nie. Tym razem ją puściłeś. Grupka ludzi ubrana w czarne płaszcze przyczyniła sie do końca naszej sielanki. nie mogłam zatrzymać się, odwrócić się . Wymachiwałam na oślep za sobą ręką poszukując Twojej ręki. Czułam przedzierającą się przeze mnie rozpacz. Coraz słabiej czułam Twoją obecność. Aż w końcu przestałam ją czuć definitywnie. Obudziłam się, tracąc Ciebie na zawsze.