Duma ? Moje obojętne przechodzenie obok Niego, udawanie, że nie chcę posłać mu uśmiechu, nie odzywanie się, udawanie że mi nie zależy, że nie ciesze sie jak napisze głupie "kliknij mi w coś tam", udawanie że wszytsko jest dobrze, wstawianie miliona popieprzonych zdjęć, miliard smutnych piosenek,komentowanie i "lubienie" wszytskiego co znajdzie sie w zasięgu mojego wzroku, składanie tysiąca origami i rysowanie setek nieudanych rysunków żeby tylko zapomnieć wyrazu jego oczu...ich koloru...żeby przez chwile nie myśleć...nie wgapiać się w tą małą,durną pieprzoną ikonkę z jego zdjęciem...Robienie tego wszystkiego, czego potem żałuję, i co zaprzecza temu, że jestem w Nim absolutnie zakochana...i że wcale nie chce usiąć na ziemi z kubkiem zielonej herbaty bądź kakao w ręku włożyć wielkie słuchawki..zapuścić ulubioną nutę i postanowić zapomnieć...bo ja nie chce zapominać...
Czemu to wszytko jest tak popieprzone...?
Gdzie sie kurwa to wszytsko podziało...te wszystkie miejsca, rozmowy, zainteresowania...to głupie łażenie bez celu za rękę...
siedzenie w Cz********* albo pod P****** P*** i gadanie o wszytskim i niczym...
Gdzie te pierdolone spacery, ukradkowe spojrzenia, przelotne uśmiechy...
Gdzie szczerość, zaufanie...
Nadzieja...?
Ona ponoć zawsze umiera ostatnia...
nie chce jej...to zbyt boli...
nie mam
siły
...