Ach.
Jestem teraz synonimem słowa 'pustka'.
Straciłam połowę siebie, no i nic nie zrobię.
Bo się za bardzo boję, czy coś takiego...
Tyle dobrze, że miałam fajny tydzień, bo w środę była fajna próba poloneza, no i ktoś był dla mnie milszy, a potem byłam w kinie z Mateuszkiem, tylko teraz nie wiem który z nich jest Mati, a który Mateo, ale to nic.
A wczoraj herbatka u Gały na jego pieknej, zagrzybiałej działeczce.
Od kilku dni próbuję ogarnąć całą składnakę jrockowego Best of 2009, ale jakoś mi nie wychodzi.
Po pierwszych 5 piosenkach jestem jednak w stanie stwierdzić, że dużo tam 'solidnego pierdolnięcia', czyli jest całkiem mniam.
A dzisiaj studniówkaaa.
No i łosiemnastka przełożona jest najprawdopodobniej na 13 lutego. O.