photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 2 LUTEGO 2014

Dziś trochę o strachu. Ostatnio usłyszałam gdzieś zdanie mówiące, że człowiek który choć raz nie pokona swojego lęku, już całe życie będzie srał w portki ze strachu. To by się zgadzało. Tak jest w przypadku mojego życia. Mogłabym tutaj udowadniać jak bardzo odważna jestem, ale byłoby to wierutne kłamstwo. Jako dziecko bałam się ciemności. Myśl o końcu świata lub nieskończoności wszechświata napawały mnie przerażeniem. Myśl o śmierci swojej lub swoich bliskich.

  Odważnie za to wchodziłam na najwyższe szczyty drzew i próbowałam rzeczy nieznanych. Teraz coś się poprzestawiało. Wręcz z umiłowaniem myślę o nieskończoności i śmierci . Z przerażeniem patrzę na rzeczy, które wcześniej nie stanowiły dla mnie problemu. To zabawne w jakim kierunku to zmierza. Czyżby moje ciało żegnało się powoli z tym co fizyczne i ciągnęło mnie ku nieskończoności? A może to wszystko to strach spowodowany urazami i niepowodzeniami. Może tajemnica śmierci nie przeraża mnie aż tak, bo jest niezbadana.Za to drobne wyzwania rzucane przez życie stają się dla mnie tak przerażające, ponieważ jestem w stanie pojąć ich konsekwencje.

 Konsekwencje? Dlaczego się ich boje? Może dlatego, że to już nie jest beztroskie dzieciństwo gdzie kiedy działo się coś złego mogłam pobiec do mamy czy taty. Teraz wiem, że niektóre decyzje mogą wpłynąć na całe moje życie. Moje życie, o którym większość z was nawet nie zdając sobie z tego sprawy ma gotowe wyobrażenie. Czasem czuję, że jestem jak nie pasujący element układanki. Staram się przyginać swoje rogi tak, aby nie zaburzyć wam tej harmonii, ale nie wyrabiam i nie pasuję. Strasznie jest mi ciężko rozrywać się między rym co rzeczywiste, poziomem marzeń i  popędem destrukcyjnym. W moim przypadku ten schemat działa prosto. Marzę ->Kiedy staram się dostosować i mi nie wychodzi znów zaczynam marzyć, potem staram się znowu dostosować -> kiedy nie mogę, daję się ponieść myślom o bezsensie istnienia. Wtedy pojawia się mój destruktor ;p Wiem, że głupio to zabrzmi, ale ten strach jest we mnie dlatego, że mam przeczucie, że kiedyś skończy się tolerancja dla mojej nieudolności i dla mojego JA. Boję się, że w końcu zostanę sama. W tym świecie nie za bardzo można iść swoją drogą jeżeli boimy się utraty innych dookoła. Ja nie twierdzę, że jestem jakaś wyjątkowa. Wręcz odwrotnie. Spływam we wszystkim wraz z lawiną przeciętności. Walczę z tymi samymi słabościami co Wy. Byłabym jednak głupia gdybym nie wierzyła w swoją indywidualną misję.