Po dłuższej przerwie wstępno-wakacyjnej nareszcie znalazłam chwile czasu.
Te kilka dni z Anitą na wsi zregenerowały moje siły i psychikę.
Już dawno nie czułam się tak wypoczęta, wyspana, nie ograniczona czasem, rodzicami, obowiązkami i wiecznymi pretensjami.
Mam wrażenie, że tam czas nie miał znaczenia. Generalnie nie musiałam spoglądać na zegarek. Wstawałam o której chciałam (choć łóżko tam było jakieś zaczarowane i tak wygodne że miałam ochotę spędzić cały dzień w nim!), jadłam albo nie i nikt mnie nie zmuszał, wychodziłam o której chce i wracałam nie zdając sobie sprawy z godziny. Takie bezstroskie chwile są magiczne.
Mimo ze 4 dni padało i było zimno, to i tak bawiłyśmy się wyśmienicie. W końcu poznałam lepiej kilka osób i nie sadze zeby nasz kontakt zniknął. Ostatniego dnia z jednej strony chciałam wracać do domu, a z drugiej cholernie mi się nie chciało. Wiem jednak, że w te wakacje jeszcze tam wrocimy ;p
Kolejne dni przyniosły mi nadrabianie zaległości z ludźmi ktorych dawno nie widziałam. W miedzyczasie tak się spiekłam na słońcu, że szczypie mnie całe ciało.
Życie jest piękne, nie ma słowa MUSZĘ. Liczy się to co chcemy robić.
Wolni ludzie, tak piękni w swych ułomnościach :)
Piosenki podsumowujące i przypominające mi wyjazd :
Moja ulubiona : Dj Alex.R - Never Be Alone
W drodze na mecz: I love Poland ;<
I najlepsze : Sak Noel vs. Dj Gollum feat. Scarlet - Loca
która towarzyszyła nam każdego poranka ;)
Musiałabym znaleźć kogoś kto jest warty zarwanej nocy i jednocześnie ma czas, a widocznie jedno drugie eliminuje.