Adoptowaliśmy to szczęście. Wirtualnie.
Niestety nie jesteśmy w stanie adoptować go tak naprawdę.
Ale chociaż trochę pieniążków mogę mu wysłać, aby miał lepszą starość.
Za to James jest tak rozpieszczony, że już brakło mi pomysłów, co mógłby dostać pod choinkę, czego jeszcze nie miał. Dostanie kuwetę. Taką zadaszoną i z drzwiami. Niech ma trochę prywatności.
Ja będę miała mniej rozsypanego żwirku, a Mati odrobinę mniej kocich zapachów. I każdy będzie szczęśliwszy.
W ogóle jesteśmy na etapie kupowania prezentów, wystroiłyśmy choinkę i ozdobiłyśmy okna i drzwi odrobinkę. W sumie myślałam, że będę bardziej podecytowana, chyba się starzeję. Chociaż wciąż wydawanie kasy na prezenty sprawia mi satysfakcję, jakie to babskie - nieważne na co, ważne, by wydawać xD