Jestem beznadziejna i wstrętna. moja matka jeszcze bardziej. Dziękuję mamo, drzyj się na mnie każdego udawanego dnia, że mało jem, a dzisiaj nie pozwalaj mi jeść. Bo co robię jak wracam ze szkoły? Mówię, że na przerwie byliśmy po żarcie w supermarkecie, że na okienku poszliśmy na pizzę. Przestanę mówić cokolwiek. Pragnę chudości. Dziwnym trafem, pisząc to, słownik zasugerował "czułości". Mam tyle osób do przeproszenia... Nie ma sensu coś, co nigdy nie miało swojego początku. Nie będzie więc miało końca.