Von i ja...
Bylo przerazajaco, debiutowanie na tak mocnym koniu moze nie byl zbyt dobry pomysl. No ale udalo sie ! :)
Pomijajac fakt, ze kiedy wsiadlam na niego zupelnie zesztywnialam i nie moglam podniesc nog do strzemion :D.
Ogolem cholernie panikowalam, na forkentrze strasznie mi przyjol i ciagnal... niby se jakas poradzilam, ale pozniej jak jechalismy "stepa" do startmaszyny to on mi tak skakal, kentrowal w miejscu, klusowal bokiem, przyjmowal ze myslalam ze padne...
Do tego doszly nerwy, bylo mi cholernie goraco i przed dojsciem do maszyny juz sapalam :).
Dalszy opis bedzie jutro, i tak tego nikt nie czyta i pisze to dla siebie - zeby pamietac :).